Tłumy mieszkańców Podhala i Słowaków stoją w kolejce do kasy. Wielka wyprzedaż w namiocie przy spalonym supermarkecie E. L'eclerc może potrwać nawet 120 dni. Na taki okres handlu w tej formie zgodę wyraził sanepid. - Temu, kto robi codzienne zakupy w detalicznych ilościach, odwiedzenie namiotu opłaca się tylko wtedy, gdy ma on na nie więcej czasu i dobrze pamięta pierwotne ceny. Zanim bowiem z koszykiem dobrnie do wejścia - może stracić nawet godzinę. W kolejce do kasy po zrobionych zakupach niektórzy stali 45 minut - mówi mieszkaniec pobliskiego osiedla. W namiocie sprzedawany jest niemal wszystko - od obuwia, przez tekstylia, bieliznę, środki czystości i chemiczne, po artykuły spożywcze w trwałych opakowaniach, np. w metalowych puszkach. Przypomnijmy - pożar wybuchł 13 marca w magazynie przylegającym do hali. Spłonęły magazyny i część supermarketu na antresoli, jednak główna część hali na poziomie "0" została uratowana. Namiot zajmuje około połowy powierzchni parkingu, skutkiem czego ilość miejsc parkingowych została uszczuplona. Ale od czego ludzka przemyślność - klientela polowego teraz supermarketu korzysta z "przelotowego" parkingu na terenie parafii św. Jadwigi Królowej, który sąsiaduje z "Leclerkiem". Gdy wyprzedaż ruszyła, doszło do blokady sporego fragmentu ul. Ludźmierskiej z powodu samochodów, skręcających w stronę namiotu i hali, oraz włączających się z powrotem do ruchu. Sytuację można było porównać z korkiem, jaki tworzy się na dwupasmówce w jarmarkowe dni przed świętami. - Ponieważ namiot jest pomieszczeniem prowizorycznym - nie ma w nim czytników. Przy większości ocalałych towarów nie ma też cen. Starają się temu zaradzić ekspedientki w foliowych rękawiczkach stojące z czytnikami ręcznymi. Przed każdą z nich jednak - często kolejka 20-30 osób. Dopiero gdy eskpedientka określi cenę każdego z wyprzedawanych produktów - można ją porównać z "oryginalną". Czasem wychodzi 20 procent mniej, czasem nieco więcej - mówi mieszkaniec pobliskiego osiedla. Kto kupuje np. odzieżowy towar zabrudzony sadzą lub kurzem - musi sobie do wyprzedażowej ceny "doliczyć" koszt prania i skalkulować, czy się opłaca. Przeważnie - jak w przypadku "zgrzewek" napojów - zabrudzone są tylko folie zewnętrzne. Masowo są wykupywane całe zgrzewki pepsi. "Hurtowe" zakupy spożywcze robią w namiocie "Leclerca" Słowacy, którzy wczoraj przyjechali na jarmark i bardzo szybko dowiedzieli się o wyprzedaży. Z jednego samochodu wysiada częstokroć kilkuosobowa rodzina i każdy wraca z pełnym wózkiem. Sprzyja tym zakupom porównanie cen "spożywki" na Słowacji i u nas. Nabywanie tekstyliów też się "braciom Słowakom" opłaca. Początkowo właściciel supermarketu uruchomił sprzedaż bez właściwych zezwoleń sanepidu. Inspektorzy po przeprowadzeniu kontroli wydali jednak warunkową zgodę na prowadzenie wyprzedaży. Będzie ona trwała 120 dni - według wydanego zezwolenia. Jednak nie wszystko można sprzedawać. - Wycofane zostały artykuły uszkodzone, zdeformowane, z nieczytelnymi etykietami, a także te, które mimo takiej konieczności, nie były przechowywane w chłodni - mówi Barbara Komperda, zastępca dyrektora nowotarskiej stacji sanitarno-epidemiologicznej. ASZ, AGN