- Na ostatnich dyskusjach o planach zagospodarowania przestrzennego dla terenów wzdłuż "zakopianki" wybuchła wielka awantura - mówi Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego. - Jednak taka atmosfera została tam wywołana przez kilkanaście osób, a większość, która przyszła tam sprawdzić swoje działki i chciałaby decyzji oraz wykupów ziemi jest milcząca. Głośna mniejszość Zdaniem burmistrza, ta większość nie ma takiej siły przebicia jak dużo głośniejsza mniejszość, która na dodatek nie jest związana z dzielnicami, przez które w Zakopanem przebiega "zakopianka". - Pani Chromik przyjeżdża z Poronina, pani Byrcyn schodzi z Gubałówki. Stowarzyszenie Obrońców Podhala to niewielki ruch - mówi Janusz Majcher o Federacji Obrońców Podhala (bo tak nazywa się organizacja skupiająca przeciwników rozbudowy "zakopianki") i jej liderkach. Sprawa modernizacji drogi była też poruszana na spotkaniu władz miasta, instytucji odpowiedzialnych za promocję oraz branży turystycznej, zorganizowanym przez Tatrzańską Izbę Gospodarczą i Biuro Promocji Zakopanego. Jak podkreślano na nim, zakorkowana "zakopianka" fatalnie wpływa na medialny wizerunek Zakopanego, jednak pod Giewontem nie ma i zapewne nie będzie jednomyślności w sprawie jej przebudowy. Liczy się tylko własny interes? - Żyjemy w dwóch różnych rzeczywistościach - gronu, które tutaj jest, zależy na dobru Zakopanego, na "zakopiance", na tym żeby tu przyjeżdżał dobry turysta - mówiła Ewa Matuszewska, rzeczniczka magistratu. - Ludziom z dyskusji nad planami zależy na partykularnych interesach. Im się wydaje, że turyści zawsze przyjadą do Zakopanego. - To pierwsze środowisko też patrzy na Zakopane w sposób biznesowy - przyznawał Janusz Tarnowski, prezes "Polskich Tatr" - Ale przynajmniej używa jakiejś argumentacji, to drugie środowisko nie ma argumentów, tylko "nie, bo nie". - Przeciwnicy "zakopianki" podnoszą pewne argumenty, cały czas powraca idea autostrady przez Kościelisko i Dzianisz, ale ja sam nie wiem dokąd - do Bratysławy? - przypominał jedno z haseł przeciwników obecny na spotkaniu Janusz Majcher. Jak dodawał, przydałoby się, by za inwestycją opowiedzieli się nie tylko burmistrzowie czy radni ale także mieszkańcy miasta. - Rada Miasta podjęła rezolucję, by budować "zakopiankę" przy bodajże jednym głosie sprzeciwu, tak samo Rada Powiatu. Natomiast zastanawiam się nad tym, czy nie zrobić referendum w Zakopanem. Będzie referendum? Taki pomysł Majcher rzucał już przed ubiegłorocznymi eurowyborami, jednak wydaje się on trudny do zrealizowania - począwszy od sformułowania pytania i co najważniejsze - wynik referendum nie miałby dla nikogo wiążącej mocy. Dlatego zakopiańscy przedsiębiorcy proponują lobbing za "zakopianką". - Skoro jakaś grupa mówi "zakopiance" "nie" bez żadnych argumentów, to trzeba zacząć działać dla tej milczącej większości, publicznie konfrontować się z tą grupą, która jest teraz głośna - proponuje Janusz Tarnowski. - My musimy pokazać, że zależy nam, by to miasto się rozwijało nie tylko dla nas, ale żeby wszystkim jego mieszkańcom żyło się tu lepiej. Czy jednak na pewno dla wszystkich mieszkańców sprawa modernizacji drogi jest tak samo ważna? - W Zakopanem wyróżniłbym przynajmniej trzy różne grupy - przyznaje Majcher. - Po pierwsze przedsiębiorców, którzy prowadzą działalność gospodarczą, chcą ją rozwijać i żeby Zakopane się rozwijało. Po drugie - właścicieli dużych pensjonatów, stawianych na własnych gruntach, żyjących z turystyki, ale bez szerszego spojrzenia - z takim podejściem mieliśmy do czynienia choćby na Harendzie, gdzie to miastu zależało bardziej na chodnikach. I wreszcie trzecia grupa to ludzie niepowiązani z turystyką, wręcz narzekający na ten najazd - pracownicy budżetówki, emeryci i renciści. (LK) Czytaj również: Żmije pełzają po chodnikach Nie wszyscy przeciw spalarni Mobilna stacja krwiodawstwa w trasie