Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR) w Zakopanem udziela pomocy ponad 100 pacjentom dziennie, czyli niemal dwukrotnie częściej niż przed sezonem. To efekt ubiegłotygodniowych niespotykanych upałów oraz najazdu wczasowiczów na stolicę Tatr. Szacuje się, że przyjechało ich tutaj ok. 200 tysięcy. Teraz sen z oczu dyrektorom placówki spędza przede wszystkim niewystarczająca liczba ambulansów: szpital dysponuje tylko dwiema karetkami wyjazdowymi i jedną reanimacyjną. Problemem nie są same pojazdy, bo tych szpital ma aż sześć, ale brak pieniędzy na ich funkcjonowanie. - Dla 67 tys. mieszkańców powiatu tatrzańskiego trzy zespoły wystarczają. Ale w sezonie, trwającym u nas 5 miesięcy, musimy być przygotowani na ok. 250 tys. osób i druga karetka reanimacyjna jest konieczna. Nie wiem, dlaczego nikt tego nie chce zrozumieć - pyta dyrektor Regina Tokarz. Szpital nowotarski, obsługujący teren zamieszkały przez 200 tys. osób dysponuje ośmioma zespołami wyjazdowymi. Krzysztof Sudoł, dyrektor medyczny nie wyobraża sobie, by mogło być ich mniej. - Pod opieką mamy miejscowości położone na dużym, trudno dostępnym terenie powiatów myślenickiego i nowotarskiego - zaznacza. Pracownicy SOR-u mają obecnie pełne ręce roboty: motocykliści po wypadkach, rolnicy z urazami, dzieci z najrozmaitszymi dolegliwościami. Przybywa ukąszonych przez żmije, jest ich co najmniej 3-4 w tygodniu i szpital musiał dokupywać surowicę. W upalne, lipcowe dni również lekarze szpitala w Suchej Beskidzkiej nie mieli chwili wytchnienia. Codziennie pomocy szuka tutaj ok. 60 pacjentów, czyli o 15 więcej niż zwykle. Najczęściej są to złamania, omdlenia i odwodnienia, wielu jest też pokąsanych przez owady lub żmije. Więcej - w czwartek w "Dzienniku Polskim".