- Przez 26 lat moja żona była nauczycielką nauczania początkowego - opowiada mężczyzna. - Bodaj trzy lata przed samobójstwem dyrektorka postawiła jej ultimatum: albo pójdzie pracować do przedszkola, albo zwolni ją z pracy. Wybrała przedszkole, ale nie mogła się z tym pogodzić. Przenosiny traktowała jak degradację. Mąż tragicznie zmarłej kobiety twierdzi, że gdy żona zapytała o przyczyny przeniesienia w odpowiedzi usłyszała, że dyrektorka wiecznie tej funkcji pełnić nie będzie, więc musi sobie znaleźć dobre stanowisko. - Mówiłem żonie, że pójdę do wójta i porozmawiam z nim o tym, ale prosiła, żeby tego nie robić - dodaje. Padła zmowa milczenia Z relacji męża kobiety wynika, że o złym traktowaniu nauczycieli wiedzieli wszyscy, ale nikt nie chciał o tym mówić głośno, bo w szkole pracują członkowie rodziny dyrektorki. Podobnie jak w urzędzie gminy, więc obawiano się, że protesty na nic się nie zdadzą. Mężczyzna ma teraz nadzieję, że dyrektorkę dosięgnie sprawiedliwość. W piątek prokuratura postawiła jej zarzut mobbingu, za co grozi do 12 lat więzienia. Dyrektor w szkole wczoraj już nie było. Przebywa na zwolnieniu lekarskim, bo po ujawnieniu całej sprawy trafiła do szpitala. - Zarzutów, które postawiła jej prokuratura, jeszcze nie widziałem - mówi Janusz Potaczek, wójt gminy Niedźwiedź, która jest organem założycielskim szkoły. - Jeśli otrzymam je na piśmie, to się do nich ustosunkuję i podejmę stosowną decyzję. Na temat mobbingu nie mam prawa się wypowiadać, to oceni sąd prawomocnym wyrokiem. Dotychczasowe oceny dyrektor szkoły zarówno kuratorium, jak i wizytatorów, były bardzo pozytywne - dodaje. Wójt unika wypowiedzi Sprawy samobójstwa wójt nie chce komentować. Informuje natomiast, że 6 maja wpłynęła do niego oficjalna informacja na piśmie od Rady Pedagogicznej, w której napisano: "Atmosfera panująca w szkole pozostawia wiele do życzenia. Negatywny wpływ na relacje między pracownikami ma postawa dyrektora zespołu pozbawiona otwartego, konstruktywnego dialogu i nadmiernie władcza. Nauczyciele czują się traktowani niesprawiedliwie, ich wypowiedzi ulegają manipulacji ze strony pani dyrektor. Metody zarządzania zasobami ludzkimi stosowane przez panią dyrektor, jak np.: indywidualne rozmowy, podczas których padają groźby kar dyscyplinarnych, zwolnień - nieadekwatne do rzekomych przewinień, czy zmuszanie do składania podpisów w zeszycie pani dyrektor, powodują ogromny dyskomfort psychiczny. Rada Pedagogiczna wnioskuje o zmianę postępowania, gdyż obecnie warunki pracy i zła atmosfera wpływają destruktywnie na funkcjonowanie całego zespołu". Despotyczna pani dyrektor - Wcześniej nie doszły do mnie żadne niepokojące sygnały - wyjaśnia wójt. - Dlatego nie miałem prawa podejmować działań. Po tych informacjach zorganizowałem spotkanie, by sprawę wyjaśnić. Byłem na zebraniu z nauczycielami, ale potraktowali mnie z przymrużeniem oka. Jako zarzuty ze strony nauczycieli usłyszałem jedynie, że chodzi o jakąś godzinę historii, która została odebrana, czy też o jakieś zaświadczenie, które zginęło. To nie było spotkanie, tylko jakieś utarczki. Nauczyciele szkoły nie chcieli wczoraj tej sprawy komentować. Nauczyciele wciąż w strachu Wydali jedynie krótkie oświadczenie następującej treści: "Podtrzymujemy stanowisko, które wyraziliśmy w piśmie skierowanym między innymi do Wójta Gminy, dotyczące negatywnej atmosfery pracy panującej w szkole, wywołanej despotyczną postawą pani dyrektor. Sytuacja znana była bardzo dobrze w lokalnym środowisku, jednak przez wiele lat nie podejmowano żadnych działań w celu jej uzdrowienia. Wstrzymujemy się od dalszych komentarzy. O finale sprawy zadecydują kompetentne organy." W rozmowie dodali, że wciąż się boją i nie chcą toczyć publicznego sporu w tej sprawie. Wójt zapowiada, że zgodnie z postanowieniem prokuratury zawiesi dyrektorkę w pracy. Jej obowiązki przejmie obecna wicedyrektor. Kuba Toporkiewicz Czytaj więcej: Darmowa żywność pomaga wielu rodzinom przetrwać Prezydent zasłania krzewami stacje benzynowe Motocykliści zainaugurowali kolejny sezon