Bardzo często okazuje się, że odchodzą z kwitkiem, bo biletów zabraknie - donosi "Polska Gazeta Krakowska". Taka niemiła niespodzianka spotkała wycieczkę z Finlandii. Nie udało im się kupić biletów przed zamknięciem kasy, mimo że czekali cały dzień. - Nie rozumiem, dlaczego funkcjonuje tylko jedna kasa - denerwuje się Jacek Mazurkiewicz, Polak mieszkający w Finlandii, w Pori. - Przecież ceny biletów są bardzo wysokie (od 8 do 15 zł), za pieniądze jakie zarabiają mogliby zatrudnić jakiegoś studenta - sugeruje. Podobne doświadczenia ma Michał Baran, turysta z Tarnowa, który zrezygnował z czekania. - Po około 15 minutach stania praktycznie w miejscu nie wytrzymałem i wyszedłem - żali się. - Kolejka była sporych rozmiarów, na domiar złego większość osób stojących przede mną posługiwała się łamanym angielskim. Obsługa trwała bardzo długo. To skandal, że otwarto tylko jedną kasę. Jak zapewnia Danuta Ziernicka, dyrektor ds. administracyjnych wzgórza, trzy wawelskie kasy działają bez zarzutu. - Po prostu w okresie wakacyjnym i podczas weekendów, trudno uniknąć takiego naporu - tłumaczy. - Frekwencja zwiększa się jeszcze bardziej przy ładnej pogodzie. Ziernicka dodaje, że jeśli ktoś spodziewa się, że kupi bilet o godz. 12, to istotnie może się przeliczyć. - Ale wejściówkę można wcześniej zarezerwować - zaznacza. Aby mieć pewność, że uda się kupić bilet, w kolejce najlepiej ustawić się przed godz. 9 rano. Turysta może podejść do kasy i sprawdzić, czy ma po co czekać. Na tablicach wyświetlana jest ilość biletów, jaka pozostała do rozdysponowania. W planach jest co prawda rozbudowa centrum turystycznego. Nie wiadomo kiedy ruszy inwestycja, bo dyrekcja stara się o pozyskanie pieniędzy z unii na ten cel. Można by wtedy otworzyć dodatkową kasę. - Nie sądzę, aby to pomogło rozładować tłok - ocenia dyrektorka Ziernicka. Dlaczego biletów nie starcza dla wszystkich chętnych? Z powodu ograniczeń konserwatorskich. Zbyt duża liczba zwiedzających może zaszkodzić zbiorom. Badania wykazały, że w komnacie nie powinno przebywać naraz więcej niż 30 osób, zaś wymiana grup nie może być częstsza niż co pięć minut. - Chodzi też o komfort zwiedzania - przekonuje Jerzy Petrus, wicedyrektor ds. muzealnych. - Każdy chce przez moment zatrzymać się, obejrzeć ekspozycję. Musimy dbać, by jedni nie popychali drugich. Twierdzi, że porównując wawelskie ograniczenia, są one bardzo łagodne.