Incydent miał miejsce 25 sierpnia na terenie prywatnej stadniny koni w Frydrychowicach. Właśnie tego dnia w stadninie grupa dziewczynek uczyła się jeździć konno. W pewnym momencie na tereny nieopodal stadniny podjechały samochody, z których wysiedli myśliwi. Mężczyźni, nie zważając na obecność dzieci, zaczęli strzelać do pływających po znajdującym się obok stadniny stawie kaczek. W momencie ostrzału, w stronę dziewczynek poleciały ołowiane pociski. Dziewczynkom na szczęście nic się nie stało, pociski wbiły się w kaski ochronne. Wystrzał spłoszył również konie i psa ze stadniny - pisze portal Wadowice24. Sprawa ostrzału kaczek przez myśliwych została zgłoszona przez właściciela stadniny. Wezwana przez niego policja przez pierwsze tygodnie wykazywała się jednak opieszałością. Ostatecznie sprawa została umorzona przez Prokuraturę Rejonową w Wadowicach z powodu braku "realnego zagrożenia dla zdrowia i życia małoletniej". Zdaniem prokuratury "przebieg zdarzenia, a w szczególności zachowanie osób polujących, nie naruszało obowiązujących przepisów łowieckich, tym samym nie powodowało to bezpośredniego narażenia osób na bezpieczeństwo utraty życia", a "zaistniałe okoliczności spowodowane były działaniem praw fizyki i warunkami atmosferycznymi". Decyzję wadowickiej prokuratury zamierza zaskarżyć do sądu Fundacja Ludzie Przeciw Myśliwym z Warszawy, która złożyła w tej sprawie odrębne zawiadomienie o przestępstwie. Fundacja uważa, że sprawcy ostrzału są znani. Mieliby nimi być prominentni członkowie miejscowego koła łowieckiego. Stowarzyszenie rozpoczęło już zbiórkę funduszy na pomoc prawną.