- Postulujemy, aby rada miasta wprowadziła całkowity zakaz sprzedaży i używania materiałów pirotechnicznych w Zakopanem przez cały rok - powiedział we wtorek przewodnik tatrzański Maciej Krupa, jeden z inicjatorów akcji "Zakopane wolne od fajerwerków". Organizatorzy akcji swój postulat uzasadniają względami bezpieczeństwa ludzi i zwierząt. Zamiast świętować pilnują domów Pod wnioskiem do władz miasta podpisało się kilkadziesiąt osób m.in. właściciele drewnianych willi, artyści, przyrodnicy, strażacy i członkowie Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. Ostatecznie zakopiańscy radni zdecydują, czy wprowadzić całkowity zakaz używania fajerwerków. Pierwszą debatę na ten temat zapowiedziano podczas marcowej sesji rady miasta. - Ludzie w sposób niekontrolowany, niejednokrotnie pijani, wszędzie odpalają fajerwerki, co stanowi zagrożenie pożarowe - argumentował Krupa, przypominając, że znaczna część Zakopanego ma zabudowę drewnianą, a wiele domów to zabytki. - W sylwestra właściciele drewnianych willi zamiast świętować pilnują swoich domów, aby się nie spaliły - dodał. Szkodzą ludziom i zwierzętom Sygnatariusze przypominają też, że co roku po noworocznej zabawie do szpitali trafiają setki rannych od wybuchu petard. Huk i błysk petard ponadto bardzo źle znoszą zwierzęta. - Na sylwestrową kanonadę dzikie zwierzęta żyjące w Tatrach reagują paniczną ucieczką. Podobnie zachowują się psy i koty - powiedział Krupa. Inicjatorzy akcji "Zakopane wolne od fajerwerków" chcą zakazu używania petard przez cały rok, m.in. po zawodach sportowych czy koncertach. Do niektórych postulatów mieszkańców przychyla się wiceburmistrz Zakopanego Wojciech Solik. - Jeżeli chodzi o kwestię bezpieczeństwa i sprawę zwierząt, jestem zgodny z sygnatariuszami, ale trudno zakazywać wszystkiego. Zakaz używania fajerwerków byłby bardzo trudny do wyegzekwowania - zauważył Solik. Zwrócił uwagę, że organizatorzy profesjonalnych pokazów sztucznych ogni zawsze występowali o pozwolenie, a największy problem stanowią osoby, które w sposób nieodpowiedzialny odpalają race. Według niego całkowity zakaz odpalania fajerwerków wydaje się niemożliwy. Zdaniem wiceburmistrza, należy się zastanowić natomiast, czy miejsca handlu środkami pirotechnicznymi w mieście są odpowiednio zlokalizowane i zabezpieczone. - Pojawiające się w okresie sylwestra na ulicach kramy z fajerwerkami niejednokrotne stanowią zagrożenie - powiedział Solik. Tak wygląda sprawa w Europie Zakaz odpalania fajerwerków i wszelkich materiałów pirotechnicznych w sylwestra obowiązuje w kilku miastach na terenie północnych Włoch. Takie zakazy wprowadziła m.in. Wenecja i Turyn. Tam za łamanie tego przepisu grozi grzywna w wysokości od 25 do 500 euro. Ponadto, na mocy kodeksu karnego, przewiduje się surową karę specjalną za maltretowanie zwierząt, bo to głównie psy i koty najbardziej cierpią z powodu wybuchów petard. Całkowity zakaz sprzedawania, posiadania i odpalania obowiązuje też na terenie całej Słowenii. W tym kraju za złamanie zakazu grozi grzywna od 400 euro do nawet 1,2 tys. euro. Za złamanie zakazu handlu firmom grozi tam nawet 50 tysięcy euro grzywny. Władze Słowenii twierdzą, że chodzi im o zapobieżenie obrażeniom i stratom materialnym, powodowanym co roku przez nieostrożne obchodzenie się z fajerwerkami.