W słowackiej części Tatr, która jest cztery razy większa od polskiej, statystyki nie wyglądały lepiej. Turystów w ubiegłą sobotę było tam niemal tyle samo, co u nas, czyli około 16 tysięcy. Na Słowacji najwięcej osób wybrało się na tzw. Siodełko, czyli Hrebeniok, gdzie można wjechać kolejką podobną do tej, która prowadzi na Gubałówkę. W polskich Tatrach najwięcej turystów - jak nietrudno się domyślić - wybrało drogę do Morskiego Oka. Mimo brzydkiej pogody i braku kolejki, wyruszyło tam ponad 3100 osób. Choć trudno w to uwierzyć, to okazuje się, iż są jeszcze w Tatrach szlaki, gdzie można poczuć się samotnie. Do Doliny Lejowej przez całą sobotę weszło zaledwie 7 osób. A do Staników Żleb wybrały się tylko 3 osoby. Akcja liczenia turystów co roku odbywa się w Słowackim Tatrzańskim Parku Narodowym. Polacy zwykle przeprowadzają liczenie co pięć lat, ale tym razem zdecydowali się na dodatkowe badania. Sporządzanie statystyk po naszej stronie zostanie przeprowadzone ponownie za dwa lata. Wtedy m.in. będzie wiadomo, jak wielu turystów wyrusza na granie i szczyty, a ilu pozostaje przy tatrzańskich schroniskach w dolinach.