Przedłużająca się zima, niska temperatura, śnieg i lód skutecznie utrudniają zwierzętom dostęp do naturalnego pokarmu i wody. Na Kasprowym Wierchu w środę leży niemal dwa metry śniegu, a na Polanie Chochołowskiej zalega 80 cm białego puchu. - Wzdłuż leśnych dróg rozkładamy baloty - bele siana, skoszonego latem na tatrzańskich polanach, na których nie ma wypasu owiec. Taka pasza jest odpowiednia dla tatrzańskiej zwierzyny i zatrzymuje ją w rejonie parku. Gdyby jej nie było, sarny i jelenie wychodziłyby z lasów i korzystały z pokarmu pozostawianego przez ludzi - powiedział w środę dyrektor TPN Paweł Skawiński. Dyrektor Skawiński przypomina jednak, że przedłużająca się zima w Tatrach nie jest anomalią pogodową i zdarza się co jakiś czas. - W kwietniu 1995 roku po silnych opadach śniegu na Kasprowym Wierchu zanotowano 3,5 metra śniegu. To była rekordowa ilość śniegu na tym szczycie - przypomniał Skawiński. - Patrząc na opracowania klimatu tatrzańskiego na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat zdarzały zimy łagodne i bardzo srogie - dodał. Skawiński zauważa, że największa grubość pokrywy śnieżnej w Tatrach występuje od wielu lat właśnie w marcu. - W parku narodowym przyroda ma radzić sobie sama, natomiast taka ilość śniegu, jaka jest obecnie, powoduje, że zwierzęta w poszukiwaniu pożywienia wychodzą poza park i idą do ludzkich osiedli, często zapuszczają się do centrum Zakopanego. Ludzie często nie zdają sobie sprawy, że nęcąc zwierzęta pokarmem narażają je na niebezpieczeństwo, gdy zwierzęta zbliżają się do domostw czy wręcz błąkają się po mieście - powiedział Skawiński. Zwierzęta w mieście są narażone na wypadki komunikacyjne, mogą też zaplątać się w siatkę ogrodzeniową. Ponadto zwierzęta tracą naturalną bojaźń przed człowiekiem i instynkt samodzielnego zdobywania pokarmu. Zwierzęta w Tatrach będą dokarmiane tak długo, jak długo w górach będzie się utrzymywała gruba warstwa śniegu.