Co ma zrobić biedny człowiek kochający Tatry? Uzbroić sie w cierpliwość. A wszystko za sprawą mieszkańców tej części naszego kraju. Tatry kocham od małego. Jeżdżę tam co roku. I na narty i poszwendać się po szlakach. Tam poznałam męża. Tam brałam ślub. W tym roku zawieźliśmy w nasze ukochane miejsca pięciomiesięcznego synka. Od lat obserwowaliśmy wzrost wrogości i pazerności Górali względem turystów, ale tym razem nastąpiło apogeum. Aż żal o tym pisać, więc będzie krótko. Na wakacjach człowiek marzy o odpoczynku. Nieliczni stoją w kuchni i mieszają w garach. Wakacje to czas jadania w knajpach i barach. Główny deptak Zakopanego. Nowa restauracja. Niestety nie dane nam było skosztować jej specjałów. Dużo miejsca, mało gości, więc śmiało wchodzimy z wózkiem. Siadamy i czekamy. I tak czekaliśmy. Pięć, dziesięć minut i nic. W tym czasie do restauracji zawitali inni goście siedli, a kelnerzy od razu lecą w ich kierunku. My siedzimy dalej i nic. Minął nas kelner i kelnerka i znowu nic. Wstaliśmy i wyszliśmy. Cóż innego nam pozostało. Wakacje to czas "odkurzania" samochodów. Samochód też ma prawo się przewietrzyć z dala od miejskiego tłoku. O tym, że w Zakopanem ciężko się jeździ i parkuje wie każdy. Parkingowi chętnie kasują za postoje, ale pomóc w wyjechaniu z trudnego miejsca nie ma komu. Więc powolutku cofamy auto i liczymy na wyrozumiałość innych uczestników ruchu. Wiadomo: tu ktoś kogoś przepuści, tam mrugnie światełkami. Przeliczyliśmy się. Drogą pędził bus. Przyhamował a i owszem, więc śmiało wyjeżdżamy dalej. A tu, ku naszemu zdziwieniu zaczyna migać kierunkowskaz i bus najwyraźniej szykuje się do skoku nad nami, bo dookoła już nie ma miejsca. Panowie jak to panowie wysiedli z aut. Ogólnie to, co nastąpiło potem trudno cytować. Wniosek jeden: bus się spieszy, bo wiezie turystów i niech nikt nie śmie mu przeszkadzać! Współczuje pasażerom busa. Podhalańskie drogi są wąskie i kręte, a panu się spieszy. Z wakacyjnych podróży miło jest przywieźć sobie jakąś pamiątkę. Ot drobiazg, który przypomni przyjemne chwile. Chodzimy z rodziną po targu. I szukamy pamiątki. Chcemy znaleźć coś, co urzeknie nas tak, że nie będzie można sobie odmówić kupna bibelotu. Nastrój psuje słyszane za plecami: przeszli, przeszli, a dutków nie zostawili. Kwaterę znaleźliśmy w internecie. Jak się ma małego ludzika do opieki, to unika się wyjazdów bez gwarancji noclegu. Dom super. Do niczego nie można się przyczepić. Tylko te hałasy. Tartak tuż za oknem. Idziemy do właściciela spytać dlaczego to tak. Sprawa szybko sie wyjaśniła. Pan nietutejszy. Przeprowadził się z dużego miasta. Też kocha Tatry, ale z czegoś żyć musi i pokoje wynajmuje. W internecie się ogłasza i ma dużo gości. Zatem kochani sąsiedzi postanowili ciąć drewno tuż za jego płotem, choć dookoła puste pola. Zakopane byłoby piękne bez Górali. Ale my turyści też nie jesteśmy bez winy. Rozpuściliśmy ich. Najwyższy czas poszukać nowego ukochanego miejsca. Aż serce się kraje... Autor: arysto