W ciągu ostatnich 10 lat o prawie 18 proc. spadła liczba alumnów (studentów seminariów duchownych) seminariów diecezjalnych. W 2000 r. w takich seminariach było 4773 alumnów, a w 2009 r. - 3732 - wynika ze "Statystyki powołań kapłańskich i zakonnych w Kościele katolickim w Polsce w 2009 r.". Dokument został przygotowany przez Krajowe Duszpasterstwo Powołań. Z opracowania wynika, że wprawdzie w porównaniu z rokiem 2000 powiększyła się liczba chętnych do zakonów (w 2000 r. kandydatów na zakonników było 2039, a w 2009 r. - 2285), ale liczba z 2009 r. zmniejszyła się, jeśli porównamy ją do lat 2004-2006. Jak mówił w czasie konferencji prasowej krajowy duszpasterz ds. powołań, ks. Marek Dziewiecki, był to rekordowy okres, jeśli chodzi o powołania. Np. w 2004 r. liczba alumnów seminariów zakonnych (z postulatami i nowicjatami) wynosiła 2634, w 2005 - 2490, a w 2006 r. - 2600. - Rok 2000 i początek XXI wieku w Polsce - a więc ostatnie lata pontyfikatu Jana Pawła II, jego wierność do końca, jego słowa "Jezus nie zszedł z krzyża i ja też nie zejdę", jego umieranie niezwykle mocne - było to na pewno rodzajem wieloletnich rekolekcji narodowych i pomagało wielu młodym ludziom - niepewnym, niezdecydowanym - we wstępowaniu do seminarium. Być może część z nich się potem wykruszyła, ale lata 2004-2006 były rekordowe - mówił ks. Dziewiecki. - W 2007 r., już po końcu tych rekolekcji narodowych, przyszło duże tąpnięcie o prawie 300 osób na pierwszym roku - wyjaśnił. - Jeśli uwzględnimy czynniki demograficzne: niż demograficzny i spadek liczby maturzystów - to mniej więcej w latach 2008-2009 i w tym roku - jesteśmy prawie na tym samym poziomie, są minimalne spadki - tłumaczył duszpasterz. Zaznaczył, że od lat najwięcej chętnych na kapłanów i zakonników jest w regionach południowej Polski, m.in. w diecezji tarnowskiej - która "od dziesiątków lat jest na pierwszym miejscu i ma ciągle ponad 200 alumnów". W statystykach pod tym względem dominują również Rzeszów i Kraków. Centralna Polska jest na drugim miejscu. Gorzej jest na zachodzie i w północnej Polsce; tam jest najmniej powołań - mówił ks. Dziewiecki. - Może jest to związane z migracją po wojnie i wciąż odczuwanymi jej skutkami. Tam ludzie nie są tak bardzo zżyci między sobą i z parafiami. Są z różnych stron Polski i świata. Być może też tam jest bardziej odczuwany wpływ zachodniej Europy. Trudno wskazać jeden czynnik, to raczej jest ich zestaw - tłumaczył. Jak podkreślił, Polska bardzo wyróżnia się na tle innych krajów Europy, jeśli chodzi o powołania. - W Europie jest bardzo niski poziom powołań. W największej w Europie diecezji, w Mediolanie, która ma 5 mln parafian, jest ok. 20 alumnów na pierwszym roku - to mniej niż np. w Radomiu, który ma 800 tys. parafian. Zachód patrzy na nas z podziwem - wyjaśnił ks. Dziewiecki. Jak mówiła siostra Krystiana Chojnacka, przewodnicząca Komisji ds. powołań z Konsulty Zakonów i Zgromadzeń Żeńskich, spada również liczba powołań wśród kobiet. Jak tłumaczyła, dzieje się tak, bo środowisko często nie akceptuje wyboru młodej kobiety, próbuje ją przekonać, że nie powinna iść do zakonu. - Gdy młoda kobieta widzi dezaprobatę, nawet w oczach rodziców, trudno o brak wątpliwości - zaznaczyła. Ks. Dziewiecki mówił, że obecnie w trakcie studiów seminaryjnych odchodzi ok. połowy chętnych. - To chyba normalne zjawisko, młodzież jest coraz mniej pewna siebie, nie tylko ci, co wstępują do seminariów, ale także osoby, które mają inne plany życiowe, np. małżeńskie. Niepewność i niedojrzałość jest większa niż kilkanaście lat temu i to się widzi także u alumnów - tłumaczył. - Przychodzą do nas coraz bardziej niedojrzali kandydaci, z dobrą wolą, ale to dzieci toksycznych nieraz mediów, dzieci cywilizacji liberalizmu, w której wolność jest ważniejsza niż człowiek. To dzieci naszych czasów, dla których odpowiedzialność, wierność, dyscyplina to zupełnie obcy świat. Tu jest problem. Diagnoza jest jasna; problem tkwi w tym, jak pomóc wychowawczo, jak wychować ludzi wiernych, mocnych, szlachetnych, odważnych w dobru. Całe społeczeństwo ma z tym problem. To samo jest w kwestii małżeństw, polityków - ocenił ks. Dziewiecki. Pytany o weryfikację psychologiczną kandydatów na kapłanów, ks. Dziewiecki wyjaśnił, że najpierw weryfikowane są zdolności intelektualne, "bez których nie ma osobowości i dojrzałości psychicznej". - Weryfikowana jest matura kandydatów. Jeśli chętny ma słabe stopnie - to z góry go nie przyjmujemy, albo później zwracamy na niego baczniejszą uwagę i zwykle wykrusza się on na pierwszych egzaminach. Następnie jest weryfikacja przez rozmowę wstępną. - Rozmawia się z kandydatem przez pół godziny o jego cechach, o nim, o motywach przyjścia, zainteresowaniach, relacjach, więzach. W ubiegłym roku po takiej rozmowie nie przyjąłem trzech na dziesięciu chętnych - wyjaśnił ks. Dziewiecki. Jak dodał, w seminariach na pierwszym roku są prowadzone badania psychologiczne. - Jest kilku wychowawców, którzy mają za zadanie cały czas być z alumnami, od rana do wieczora przyglądać się im - to naoczna diagnoza ich relacji z rówieśnikami, zaangażowania w różne formy duszpasterskie, ich postawy na co dzień - tłumaczył. Według niego, w seminarium przez sześć lat trwa "mocna obserwacja człowieka". Jak powiedział, jest to dosyć dobra weryfikacja.