Czy to możliwe, żeby połowa rodzinnego budżetu wydawana była na dojazd do pracy? Ile kilometrów korka da się zastąpić dwoma autobusami? Kiedy nauczymy się podróżować taniej?Sprawdzamy, ile tak naprawdę kosztują dojazdy do pracy krakowian. Gdyby każdy mieszkaniec i każdy dojeżdżający chciał poruszać się po Krakowie samochodem, miasto praktycznie przestałoby funkcjonować. Nie ma bowiem możliwości rozbudowy układu drogowego, która sprostałaby takim potrzebom. Dlatego tak ważne jest, by każdy, kto może, korzystał z komunikacji zbiorowej. Nie chodzi tutaj jednak o całkowite wyeliminowanie ruchu samochodowego. Korzystajmy z komunikacji zbiorowej Jadąc autobusem czy tramwajem narzekamy, że samochodem możemy dojechać bezpośrednio do celu, czujemy się bezpieczniej, a przede wszystkim mamy wyższy komfort podróżowania. Jeżeli jednak transport publiczny korzysta z wydzielonych torowisk lub pasów oraz z priorytetów w sygnalizacji, może gwarantować krótszy czas podróży oraz niższy jej koszt. Wyjątkowo trudna jest sytuacja kierowców, którzy starają się wjechać do Krakowa drogą krajową nr 7 od strony Warszawy. Jeśli jednak tylko 200 osób zrezygnowałoby z jazdy samochodem i kupiło bilety komunikacji miejskiej, na drodze nie tylko ubyłoby około 130 pojazdów, ale jeszcze w kieszeniach tych osób pozostałoby więcej pieniędzy. Koszty eksploatacji pojazdów i koszty zakupu biletów na odcinku dojazdowym do Krakowa tych 200 osób pozwoliłyby zaoszczędzić jednorazowo łącznie blisko 400 zł. W perspektywie przejazdu dłuższego odcinka, wzdłuż alei 29 Listopada i Alei Trzech Wieszczów - byłyby to łączne oszczędności na poziomie 1300 złotych. Ponadto gdyby te 200 osób tworzących blisko 800-metrowy korek przesiadło się do trzech autobusów zwykłych (gdzie podróżowaliby w dobrych warunkach), zajęłyby one około 55 m długości pasa ruchu. Jednak, by tak się stało, oferta komunikacji miejskiej musiałaby być bardziej atrakcyjna niż do tej pory, szczególnie biorąc pod uwagę szybkość jazdy i punktualność. Parkuj i Jedź sposobem na sukces? Poprawa warunków ruchu autobusów na wlocie warszawskim jest jednak mało realna. Jak twierdzą specjaliści oprócz koniecznej realizacji północnego odcinka obwodnicy miasta, sposobem na poprawę sytuacji na tym obszarze jest wydłużenie linii szybkiego tramwaju od pętli Krowodrza Górka na Górkę Narodową, wraz z budową parkingu Parkuj i Jedź. - Nie można oddalać realizacji koncepcji budowy tramwaju do Górki Narodowej wraz z odgałęzieniem do Azorów. Wiele osób odbywających codzienną podróż z północnych miejscowości takich, jak Bibice czy Michałowice mogłoby zostawiać swoje samochody na parkingu na rogatkach miasta i kontynuować podróż szybkim tramwajem - mówi dr Marek Bauer z Katedry Systemów Komunikacyjnych Politechniki Krakowskiej. Rozbudowa sieci tramwajowej powinna stanowić więc najważniejszy punkt polityki transportowej miasta. Budowa kilometra sieci tramwajowej to koszt zazwyczaj nie przekraczający 25 mln zł. Dla porównania budowa tylko jednego kilometra linii metra to co najmniej pół miliarda złotych. - Zamiast kilometrowego odcinka metra można wybudować przynajmniej 20 km nowych tras tramwajowych, a więc na przykład trasę na Ruczaj, na Górkę Narodową, Azory, połączenie Mistrzejowic z centrum miasta i połączenie pętli w Kurdwanowie z ul. Zakopiańską. Nawet wówczas zostałoby jeszcze trochę na usprawnienia infrastruktury tramwajowej w centrum miasta - mówi dr Marek Bauer. Koszty są ogromne Z ekspertyz przeprowadzonych przez naukowców wynika, że godzina czasu poświęcona na dojazd do pracy kosztuje każdego z nas około 28 zł. Drugie tyle kosztuje powrót. Biorąc pod uwagę, że wielu z krakowian spędza w aucie, autobusie lub tramwaju nawet ponad 2 godziny dzienne można śmiało powiedzieć, że kosztuje to ponad 50 zł na dobę. Gdyby pomnożyć to przez dwadzieścia dni pracy w miesiącu daje to kwotę 1 tys. złotych. Zakładając, że tylko 200 tys. osób traci na dojazdy 2 godziny dziennie, udałoby się zgromadzić pulę 400 milionów zł miesięcznie. Zestawiając to z 3,5 mld rocznym budżetem Krakowa można powiedzieć, że taką kwotę dojeżdżający do pracy wydaliby w dziewięć miesięcy. A to jedynie koszt czasu. Na koszt podróży składają się przecież jeszcze inne elementy. Dochodzą jeszcze koszty eksploatacji i biletów, które stanowią najbardziej widoczną część wydatków na podróż. Każdy kilometr drogi przebytej samochodem osobowym to około 1,20 zł. By zrozumieć jak wiele pieniędzy tracimy stojąc w korkach trzeba zestawić to z kosztem biletu jednorazowego, który wynosi 2,50zł za jedną pełną podroż, a w przypadku gdy dysponujemy biletem okresowym średni koszt biletu może osiągnąć zaledwie 1,50zł. Uczniowie i studenci płacą za bilety jeszcze mniej. Taniej autobusem i tramwajem - Koszt przejazdu samochodem w trudnych warunkach ruchu, przy średniej prędkości 20 km/h (z uwzględnieniem strat czasu na skrzyżowaniach) dla jednej osoby na odcinku 10 km, wynosi około 27 zł, wliczając koszt czasu i koszt eksploatacji samochodu. Pasażer autobusu poruszającego się nieco wolniej (z uwagi na zatrzymania na przystankach) generuje koszt około 22 zł - twierdzi dr Marek Barek. Jak dodaje, koszt takiej samej podróży odbytej tramwajem po wydzielonym torowisku, a więc krótszej czasowo wyniesie tylko 12 zł. Oczywiście niewiele osób zastanawia się nad kosztem czasu trwania podróży, biorąc pod uwagę jedynie koszty paliwa lub biletu, więc oszczędności wydają się mniejsze. W "Błękitnej Księdze Transportu" specjaliści szacują, że koszt jednej godziny czasu przy dojeździe do pracy w przeliczeniu na osobę wzrośnie do 2030 roku do niemal 56 zł. To wszystko pokazuje, że podstawowym warunkiem oszczędności naszego czasu i pieniędzy jest korzystanie z transportu zbiorowego. Wybór jednak należy do każdego z nas. Marcin Warszawski kraków@dziennik.krakow.pl Czytaj również: Pożegnanie po raz trzeci Studium roi się od błędów Wyborcze trzęsienie ziemi