Piesi i rowerzyści, którzy korzystają z przejazdu pod wiaduktem kolejowym na ul. 21 Stycznia w Luszowicach (gmina Chrzanów) wiele ryzykują. Zamontowana tu sygnalizacja świetlna jest wzbudzana tylko przez samochody. By dostać się na drugą stronę, osoby poruszające się na piechotę i rowerzyści muszą wchodzić na czerwonym świetle. Mogą też przejść pod wiaduktem razem z jadącymi w tym samym kierunku samochodami. Tak czy inaczej ryzykują życiem. Piesi ryzykują życiem Każdy, kto choć raz musiał przejść pod wiaduktem kolejowym w Luszowicach, wie jak bardzo jest to niebezpieczne. Można poruszać się zgodnie z przepisami czyli iść lewą stroną ulicy twarzą do jadących z naprzeciwka aut. Wtedy wchodzi się jednak pod nasyp na czerwonym świetle, a za to można dostać mandat. - Pieszy ryzykuje życiem, bo jadący z naprzeciwka kierowca samochodu widzi go dopiero w momencie, gdy wjedzie pod wiadukt, a niektórzy jeżdżą tu szybko. Ryzykowne jest też czekanie na zielone światło, bo to oznacza, że wchodzi się na jezdnię razem z samochodami jadącymi w tym samym kierunku, co też może doprowadzić do wypadku - tłumaczy Andrzej Dratnal, mieszkaniec Luszowic. Ulica pod wiaduktem jest wąska, a dodatkowo nie ma tu chodnika, gdzie mogliby uciec piesi przed samochodami. Problem z przedostaniem się na drugą stronę wiaduktu mają też rowerzyści. Zamontowana tu sygnalizacja świetlna jest wzbudzana tylko przez samochody. Rowerzystę czekają takie same trudności, jak pieszego. Rowerzyści nie mają lepiej - Na wiadukcie umieszczono oznakowanie niebieskiego szlaku rowerowego! Powinno się obok umieścić ostrzeżenie, że zarządca drogi wydał na rowerzystów wyrok śmierci i należy zawrócić, jeżeli chce się żyć! - alarmuje Dratnal. O tym, że przejście pod wiaduktem jest niebezpieczne dla pieszych i rowerzystów przekonują też inni mieszkańcy sołectwa. Sami chodzą tędy codziennie. Tak, jak część dzieci idących do szkoły. Innej drogi nie ma. Trzeba byłoby pokonać kilkanaście kilometrów więcej. Z kolei przechodzenie przez sam nasyp i tory kolejowe, po których wciąż jeżdżą pociągi, też jest niebezpieczne. Dratnal interweniował w tej sprawie u sołtysa, a także na policji, rozmawiał z poprzednim starostą. Wszystko na nic. Trzeba czekać... - Wysłaliśmy pismo do Powiatowego Zarządu Dróg w Chrzanowie z prośbą o podjęcie stosownych działań. Z odpowiedzi, którą otrzymaliśmy wynika, że zarządca planuje wprowadzenie rozwiązań komunikacyjnych, które poprawią bezpieczeństwo pieszych - wyjaśnia asp. sztab. Robert Matyasik, rzecznik prasowy chrzanowskiej policji. Trzeba czekać, a zdaniem mieszkańców rozwiązanie jest proste. Wystarczy zmodernizować sygnalizację, tak by mogli ją wzbudzać także piesi. Dlaczego Powiatowy Zarząd Dróg w Chrzanowie nie zrobił tego do tej pory? Dziennikarz chcieli o to zapytać dyrektora Grzegorza Żuradzkiego. Niestety był nieuchwytny. Nie było go w PZD, a telefonu komórkowego nie odbierał. Mieszkańcy przekonują, że rozwiązanie ich problemu znajdzie się dopiero wtedy, gdy komuś stanie się krzywda. Pytanie tylko, kto poniesie wtedy odpowiedzialność... Eliza Jarguz Czytaj więcej: Lepiej omijać centrum Niedźwiadek zabity przez turystów wrócił jako eksponat Okradała swoją matkę