Po ich zażyciu zmienia się nastrój i zachowanie. Mogą uzależniać. Po interwencji specjalna grupa policjantów z małopolskiej Komendy Wojewódzkiej rozpoczęła kontrolę oferty największego polskiego "smartshopu" pod kątem legalności sprzedawanych produktów. Jej wyniki będą znane za kilka dni - donosi "Polska Gazeta Krakowska". Wszystkie internetowe sklepy zapewniają, że oferowane przez nie produkty są legalne. W rzeczywistości "smartshopy" działają na granicy prawa, sprzedając groźne dla młodych ludzi środki jako suplementy diety lub rozprowadzając specyfiki zawierające zakazane prawnie substancje. Największy sklep internetowy z substancjami odurzającymi, stanowiący polski oddział brytyjskiej firmy, ma w ofercie około 85 tego rodzaju produktów. Można w nim kupować także hurtowo. Szef "smartshopu" nie chce ujawniać, jakie są jego miesięczne obroty. Przyznaje jednak, że co miesiąc przybywa ok. 1,5 tys. nowych klientów. - I są to klienci zadowoleni. Większość opinii, z którymi dotychczas się spotkałem, była bardzo pozytywna - mówi dyrektor sklepu. Interes kręci się tak dobrze, że sklep planuje w lecie ogólnopolską kampanię reklamową. - Mamy już opinię kancelarii radcowskiej, potwierdzającą legalność działania sklepu - informuje szef "smartshopu". Nie zgadza się jednak na upublicznienie nazwiska. Największy polski "smartshop" sprzedaje np. BZP. To substancja o działaniu zbliżonym do amfetaminy, choć nieco słabsza. - Na razie BZP jest legalne, ale już niedługo ten stan się zmieni - informuje Michał Kidawa z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. - Podejmujemy kroki w kierunku wprowadzenia jej pod kontrolę prawną i usunięcia z legalnego obrotu. W ofercie największego polskiego "smartshopu" znaleźć można m.in. ekstrakty z szałwi wieszczej, nazywanej też szałwią czarownika. To meksykańska bylina o silnym działaniu halucynogennym. Chętni mogą także kupić mieszankę o nazwie ayahuasca. To rytualny psychodelik południowoamerykańskich indian, wykorzystywany przez nich w uroczystościach obrzędowych. Według specjalistów zawiera on DMT - nielegalną substancję, obecną na liście środków zakazanych prawem. - To właśnie składnik, który wywołuje halucynacje i omamy - mówi prof. Bogdan Szukalski z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Na stronie sklepu nie ma jednak żadnej informacji na temat DMT. - To bardzo niebezpieczne specyfiki. Wiele osób właśnie od nich zaczyna eksperymenty z narkotykami. Niestety, z tych używek korzysta coraz więcej młodych ludzi - mówi Lidia Woć, edukator Polskiego Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii. Szef sklepu udaje jednak, że nie wie, po co młodzież kupuje grzybki halucynogenne lub ayahuascę. - Jakieś 99 proc. środków w naszym sklepie nie powinna być spożywana przez ludzi, o czym w sposób wyraźny informujemy. My nie wnikamy w to, co klienci robią z naszymi produktami - mówi. Dr hab. Maria Kała, wicedyrektorka krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, nie ma jednak wątpliwości: - To cyniczne tłumaczenie. Właściciele tego typu sklepów dobrze wiedzą, co sprzedają. I niestety - często mogą robić to bezkarnie, bawiąc się z organami ścigania w kotka i myszkę. Ustawa antynarkotykowa zawiera listę środków uzależniających. Za ich posiadanie i rozprowadzanie grozi kara do trzech lat więzienia. - Osoby lub organizacje wyszukują zatem środki odurzające lub substancje psychotropowe, które nie znalazły się jeszcze na liście ustawowej, ponieważ liczą na bezkarny proceder - mówi Bogusława Bukowska, zastępca dyrektora Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii . Poprosiliśmy dr Kałę o zapoznanie się z ofertą polskich "smartshopów". - To nie są żadne suplementy diety - jasno stwierdza ekspertka. - Gdy zobaczyłam ofertę sklepu, aż mnie głowa rozbolała. Pod wpływem tych środków można narobić mnóstwo głupich rzeczy. Dopóki jednak ich sprzedaż nie jest oficjalnie zakazana, możemy tylko przestrzegać przed ich zażywaniem - stwierdza dr Kała.