Turyści - w tym bardzo wielu Polaków - zdani byli jedynie na mapę, kompas i słupki graniczne, biegnące wzdłuż przedwojennej granicy polsko-czechosłowackiej - pisze Polska Gazeta Krakowska. W ciągu ostatnich dwóch lat w dziewiczych górach doszło do prawdziwej rewolucji. W Gorganach oraz sąsiednich pasmach Czarnohory i Bieszczad Wschodnich wyznakowano 250 km pieszych szlaków turystycznych i 100 km rowerowych. Znaki i drogowskazy w Gorganach wyglądają tak samo jak w Polsce. Jedyna różnica to język: informacje podano po ukraińsku i angielskiej transkrypcji. Wyznaczenie szlaków w górach, które przed II wojną światową leżały w granicach II RP, stało się możliwe dzięki funduszom polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Centralny Ośrodek Turystyki Górskiej PTTK w Krakowie dostał na ten cel grant w wysokości 250 tys. zł. Kandydatów za wschodniej granicy przeszkolono teoretycznie i praktycznie w tajnikach sztuki znakarskiej. - W ramach grantu wydaliśmy też mające promować turystykę górską na Ukrainie przewodnik "Góry Huculszczyzny" oraz mapę Gorganów w wersjach polskiej, ukraińskiej i angielskiej - informuje szef COTG, Jerzy Kapłon. Spośród ukraińskich partnerów projektu na polski system znakowania zdecydowała się Regionalna Fundacja "Karpackie ścieżki" z Iwano-Frankowska, która już kilka lat temu rozpoczęła przygotowywanie szlaków, m.in. wycinając na wielu odcinkach kosówkę, jaką praktycznie wszędzie zarosły dawno nieużywane ścieżki. Miłośnicy Karpat twierdzą jednak, że w Gorganach powinno się wyłączyć ze znakowania kilka rejonów. - Trzeba to zrobić z myślą o doświadczonych turystach, którzy nie potrzebują prowadzenia za rękę i nie boją się przebijać przez kosodrzewinę - mówi Dariusz Dyląg, autor przewodników po Gorganach. Przed wojną w polskich Karpatach Wschodnich znajdowało się w sumie 2 tys. km znakowanych szlaków.