Według ratowniczych statystyk, podczas tegorocznych ferii doszło do nieco mniejszej liczby wypadków narciarskich, niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Ratownicy przypominają jednak, że nie do wszystkich wypadków na stokach są wzywani. Bywa, że lżej ranni miłośnicy sportów zimowych sami docierają do szpitali, gdzie uzyskują pomoc medyczną. Ratownicy oceniają, że powszechność stosowania kasków ochronnych w trakcie uprawiania sportów zimowych przyczyniała się do zmniejszenia liczby ciężkich urazów głowy, które w przeszłości często kończyły się tragicznie. Zdaniem ratowników, obecnie nawet 90 proc. miłośników sportów zimowych jeździ w kaskach, choć ustawowy obowiązek jazdy na nartach lub snowboardzie w kaskach dotyczy dzieci do 16. roku życia. Do największej liczby wypadków w czasie ferii doszło na stokach narciarskich w powiecie tatrzańskim. Ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (TOPR) interweniowali niemal 900 razy, z czego połowa wypadków narciarskich zdarzyła się na najbardziej obleganych przez turystów stokach w Białce Tatrzańskiej. Niechlubny rekord wypadków narciarskich padł w powiecie tatrzańskim w sezonie zimowym w 2009 roku, kiedy ratownicy TOPR interweniowali aż 1754 razy. Do jednego z poważnych wypadków podczas minionych ferii doszło na stacji Kotelnica Białczańska, gdzie 12-letni narciarz z Brodnicy w wyniku upadku doznał kontuzji obu nóg, w tym otwartego złamania kości podudzia. Rannego narciarza do szpitala przetransportowano śmigłowcem. W Beskidach ratownicy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (GOPR) około 700 udzielali pomocy narciarzom, którzy ulegli wypadkowi na stoku. Jak ocenili beskidzcy ratownicy, częstotliwość interwencji podczas ferii była duża, ale nie odbiegała od danych z lat poprzednich. Najgorszymi dniami w wypadkowej statystyce był weekend 9 i 10 lutego. Wówczas goprowcy wyruszali na wezwanie poszkodowanych w wypadkach ponad stukrotnie. Goprowcy w Beskidach najczęściej udzielali pomocy przy typowych urazach narciarskich: otarciach, skręceniach nóg i drobniejszych złamaniach kończyn. Zdarzały się pojedyncze przypadki utraty przytomności, a także zawały i urazy kręgosłupa. Kilkukrotnie wzywano helikopter ratunkowy. Podhalańska Grupa GOPR, która działa na terenie Kotliny Nowotarskiej, Pienin, Gorców oraz Beskidu Wyspowego, Makowskiego i w części Beskidu Żywieckiego i Sądeckiego, w czasie ferii na stokach interweniowała 470 razy. Do jednego z poważniejszych wypadków narciarskich doszło na stacji Lubomierz. Poszkodowana 43-letnia narciarka z urazem kręgosłupa oraz obrażeniami wewnętrznymi i złamaną ręką, została przetransportowana do specjalistycznego szpitala w Krakowie śmigłowcem ratowniczym TOPR. Jak ocenił szef Podhalańskiej Grupy GOPR Mariusz Zaród, gdyby nie kask ochronny, ten wypadek mógłby zakończyć się tragicznie. Ratownicy z krynickiej Grupy GOPR w czasie ferii 570 razy pomagali poszkodowanym narciarzom i snowboardzistom. - W tym sezonie nie doszło do tragicznych zdarzeń. Większość wypadków na stokach dotyczyła złamań kończyn, kontuzji kręgosłupa oraz urazów głowy - poinformował dyżurny krynickiego GOPR Jarosław Piech. Największą akcją ratowniczą podczas minionych ferii w Krynicy była ewakuacja 101 narciarzy z wyciągu krzesełkowego Słotwiny - Azoty. Bieszczadzka Grupa GOPR odnotowała ponad 200 interwencji na stokach narciarskich w czasie zimowego wypoczynku. Lotnicze Pogotowie Ratunkowe w Sanoku wzywane było do dziewięciu poszkodowanych narciarzy. Najczęściej narciarze wypoczywający w Bieszczadach i Beskidzie Niskim doznawali stłuczeń, zwichnięć, znacznie rzadziej złamań kończyn. W ocenie dyrektora, ośrodka narciarskiego w Weremieniu k. Leska Mariusza Skubisza, podczas tegorocznych ferii zimowych na stokach zanotowano znacznie mniej wypadków niż w poprzednim roku. - Zadecydowały o tym dobre warunki narciarskie tej zimy, a także rozsądek i wyobraźnia turystów. Można powiedzieć, że korzystający z tras narciarskich pamiętali o bezpieczeństwie swoim i innych narciarzy - podkreślił Skubisz. Naczelnik Grupy Karkonoskiej GOPR Olaf Grębowicz, w rozmowie przyznał, że podobnie jak w latach ubiegłych, w okresie ferii ratownicy odnotowali większą liczbę wypadków w górach. - Wiąże się to ze wzmożonym ruchem turystycznym. Wypadków było więcej niż w okresie przed feriami, jednak nie są to jakieś nadzwyczajne liczby odbiegające od tego co było w ubiegłym roku - powiedział naczelnik. W największych ośrodkach narciarskich w Karkonoszach, w Karpaczu i Szklarskiej Porębie ratownicy GOPR interweniowali w czasie ferii około 300 razy. Ostatnią z większych akcji ratunkowych goprowców przeprowadził 26 stycznia na szczycie Śnieżki. Przy użyciu śmigłowca udzielono wówczas pomocy niemieckiemu turyście, który doznał urazu miednicy. Ratownicy górscy oceniają, że przyczyną wypadków narciarskich najczęściej są niedostateczne umiejętności połączone z brawurą. Nad bezpieczeństwem narciarzy na ponad 400 stokach w całej Polsce oprócz ratowników Tatrzańskiego i Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego czuwają także policjanci oraz od ubiegłego roku ratownicy narciarscy. Tegoroczne ferie zimowe trwały od 12 stycznia. Jako pierwsi wypoczywali uczniowie z województw: kujawsko-pomorskiego, lubuskiego, małopolskiego, świętokrzyskiego, wielkopolskiego. Jako ostatni zimową przerwę w nauce mieli uczniowie z województw: lubelskiego, łódzkiego, podkarpackiego, pomorskiego, śląskiego.