Barki przeznaczone na złom cumowały w porcie rzecznym na krakowskim Zabłociu. W nocy 1 września wezbrany nurt Wisły porwał trzy barki, które zatrzymały się na stopniu Dąbie. Jedną z nich udało się odholować za pomocą holownika, dwie pozostały przy stopniu wodnym. Jedna z nich jest podtopiona, druga - przełamana. Specjaliści orzekli, że usunięcie barek będzie możliwe, kiedy poziom Wisły osiągnie odpowiednio niski poziom. Za operację, która potrwa do tygodnia do nawet dwóch tygodni, zapłaci właściciel barek. Jak poinformował wicedyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie Artur Kania, przedstawił on plan ich usunięcia. Jako pierwsza będzie usuwania podtopiona barka. Ekipa nurków ma ją uszczelnić z zewnątrz, a następnie nastąpi wypompowywanie wody z jej przegród. Gdy obiekt odzyska pływalność, zostanie odholowany. Usunięcie drugiej z barek, która złamała się i zaklinowała na filarze stopnia, będzie trudniejsze. Nurkowie, którzy zbadali wrak proponowali, aby przed wydobyciem pociąć go na części. Właściciel zaproponował na początek, aby spróbować wydobyć ją bez cięcia na części: najpierw lekko przytopić jedną lub dwie sprawne barki, po czym doczepić do nich uszkodzoną i odpompowując wodę unieść cały zestaw. Następnie holownik miałby usunąć go z okolic stopnia Dąbie. - Rozwiązanie to jest tańsze, ale nie wiadomo, czy się sprawdzi - ocenił Kania. Zaznaczył, że właściciel barek zobowiązał się, aby cała operacja odbywała się pod nadzorem prokuratury, która prowadzi postępowanie w tej sprawie oraz żeby wydobywanie barek nie zagroziło uszkodzeniem stopnia Dąbie.