Zgłosiły się zaledwie dwie firmy. W dodatku warszawska agencja dsk, na trzy dni przed zamknięciem zgłoszeń wysłała do MEN protest oraz wniosła o zmianę zapisów zamówienia. Dsk uważa, że zamówienie przygotowane przez MEN jest tak skonstruowane, że preferuje firmę Stroer. Według dsk tak określono wymiary nośników billboardów i miejsca ich ekspozycji, że może im sprostać tylko Stroer, a jest on jedną z dwóch firm startujących w przetargu MEN. - Warunki są absurdalne. Nie chodzi tylko o to, że ministerstwo żąda doświadczenia w realizacji identycznych kampanii, co wyklucza firmy, które robiły kampanie... większe - mówi Piotr Pakuła, szef mediów dsk. Uważa, że wymóg posiadania nośników reklamowych w warszawskim metrze wyklucza firmy inne niż Stroer, który ma tam wyłączność. Właśnie z tego powodu nie wystartowała firma outdoorowa AMS. - To duże, ciekawe zlecenie, chcieliśmy spróbować sił, ale nie mamy tablic w warszawskim metrze - mówi Grażyna Gołębiowska, rzecznik prasowy AMS. Z kolei konieczność zrealizowania zlecenia na tablicach reklamowych o wymiarach 5,04 i 2,38, które ma Stroer, wyklucza inne firmy, które mają tablice o tej samej powierzchni - ale innych wymiarach - zwraca uwagę Pakuła. Z tego powodu nie mogłaby wystartować, nawet gdyby chciała, firma Clear Channel, która podobnie jak Stroer ma billboardy o powierzchni 12 metrów. Według Pacuły z dsk nawet sformułowania z zamówienia są kalką z dokumentów marketingowych firmy Stroer. - Jako firma nie mamy wpływu na zapisy w zamówieniu publicznym. Wzięliśmy udział w tym przetargu, ponieważ uważamy, że spełniamy jego wymogi. Odnosząc się do protestu agencji reklamowej dsk możemy zauważyć, że informacje w nim podane nie są do końca rzetelne - odpowiada Magdalena Młudzik-Kędzia, odpowiedzialna za dział PR firmy Stroer. - Po pierwsze dlatego, że dysponentem nośników reklamowych na stacjach warszawskiego metra jest spółka Max i Plak należąca do Grupy Stroer w Polsce, po drugie billboardy o wymiarach 5,04x2,38 m posiada więcej niż jedna firma na polskim rynku outdoorowym. Przy planowaniu kampanii outdoorowych bardzo ważna jest grupa docelowa. W tym przypadku jest to młodzież szkolna, dlatego metro jest doskonałym miejscem dotarcia do tej grupy. Nie dziwi zatem fakt, że w zamówieniu publicznym znalazł się zapis o metrze. MEN w ciągu 13 dni od wniesienia protestu powinien odnieść się do zarzutów. - Na tym etapie nie możemy państwu udzielić żadnych informacji, bo trwają prace komisji przetargowej - odpowiedziała nam rzeczniczka MEN Aneta Woźniak. Odmówiła podania informacji, kiedy się one zakończą. Kampania reklamowa mundurków ma potrwać od połowy sierpnia do połowy września i kosztować 650 tys. zł.