Jak poinformował w piątek rzecznik małopolskiej policji mł. inspektor Dariusz Nowak, "sprawa zostanie przekazana do sądu dla nieletnich, a dwóm piętnastolatkom i ich starszemu o dwa lata koledze grozi umieszczenie w zakładzie poprawczym". W niedzielę po południu dyżurny Straży Pożarnej w Krakowie odebrał anonimowy telefon z informacją, że w jednej z krakowskich galerii podłożona jest bomba, która za kilka godzin zostanie zdetonowana. Nie wiadomo było, o którą placówkę chodzi, dlatego konieczna była ewakuacja czterech galerii handlowych. - Kilkugodzinna akcja nie doprowadziła do znalezienia ładunku wybuchowego, niemniej jednak zaangażowała wielu policjantów, strażaków i przedstawicieli innych instytucji biorących udział w tego typu akcjach. Jej koszty trzeba szacować na co najmniej kilka - kilkanaście tysięcy złotych- ocenił Nowak. Ustalono, że z fałszywym alarmem dzwoniono z telefonu komórkowego. Ślady wiodły do jednego z domów dziecka niedaleko Krakowa. "W czasie rozmowy z policjantami trzej chłopcy przyznali się do - jak twierdzili - "kawału". Wyjaśnili, że w niedzielne popołudnie nudzili się i wpadli na pomysł, aby zadzwonić z informacją o bombie. Kiedy już zadzwonili, z satysfakcją oglądali akcję w telewizji - powiedział Nowak. Według rzecznika małopolskiej policji, sprawa ta dowodzi, że przy obecnych możliwościach technicznych policji ustalenie osób wywołujących fałszywe alarmy jest w większości skuteczne. - Dlatego też, policja przestrzega przed tego typu zachowaniami, gdyż oczywiście sprawcy, oprócz konsekwencji prawnych, grożą także konsekwencje finansowe, związane ze zwrotem kosztów prowadzonej akcji - podkreślił Nowak.