- Modlimy się w tym wyjątkowym dniu o pokój dla świata i poszanowanie dla świata i dla każdej osoby ludzkiej. Oby dramat, który się tu rozegrał, nie powtórzył się, ani tu, ani w innym miejscu na ziemi. Modlimy się, by na świecie ucichły wojny i nastał upragniony pokój - mówił duchowny. Bp Rakoczy przypomniał, że 69 lat temu w znajdującym się niedaleko miejsca sprawowania sobotniej Eucharystii bunkrze umierał człowiek. - Umierał w wielkiej męce, powoli, w samotności, choć wśród tysięcy innych męczenników z innych narodów. On! Jeden z wielu polskich kapłanów. Dokonywało się to 14 sierpnia 1941 roku, w wigilię Wniebowzięcia NMP. Ta śmierć była niezwykła. Umierał kapłan zaopatrzony w Chrystusa. Rozmodlony do końca, wyzwolony z nienawiści do tych, którzy zgotowali mu ten los - mówił. Ordynariusz bielsko-żywiecki podkreślił, że ojciec Maksymilian oddał życie za innego człowieka: - Cierniowa korona znalazła się w zasięgu jego ręki i sięgnął po nią. Idąc na śmierć upomniał się o prawo do życia niewinnego człowieka Pytał zarazem, czy pójście na śmierć miało na celu jedynie ratowanie jednego człowieka, Franciszka Gajowniczka? - Nie! Także by to, by być z tymi, którzy umierali wraz z nim; by podnosić ich na duchu. Jako chrystusowy kapłan pozostał w bunkrze do granic heroicznej odwagi. Potwierdziło się zwycięstwo miłości nad nienawiścią - wyjaśniał. Bp Rakoczy podkreślił, że miłość jest potrzebą zasadniczą ludzkiego serca. Zaznaczył, że każdy został stworzony z miłości i do niej powołany. - Każdy bardziej lub mniej świadomie pragnie kochać i być kochanym. Dlatego właśnie miłość to najwłaściwszy fundament, na którym można budować trwałe i wartościowe stosunki społeczne. Jakże nam tego dziś potrzeba, by ta fundamentalna prawda kierowała sercami i umysłami wszystkich ludzi. By nie interesy polityczne i nie ideologie, ale fundament życia ludzkiego kształtował wszystkie nasze odniesienia: rodzinne, społeczne, polityczne. Tam gdzie zapanuje miłość w naturalny sposób zostaną podcięte korzenie wszelkich urazów, waśni, gniewu, zła, przemocy oraz instrumentalizacji osób, które teraz tak bardzo dają się we znaki w naszej ojczyźnie - mówił bp Rakoczy. W mszy świętej uczestniczyło ponad dwa tysiące wiernych. Mszę św. poprzedziło nabożeństwo "Transitus świętego Maksymiliana", upamiętniające przejście ojca Kolbego do nieba, które zostało odprawione w kościele franciszkańskiego Centrum świętego Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach. Wierni wysłuchali m.in. fragmentu ostatniego kazania, które wygłosił święty Maksymilian w Auschwitz, a także jedynego listu, który napisał z obozu do matki. Po nabożeństwie z Centrum św. Maksymiliana wyruszyła pielgrzymka na mszę św. do byłego niemieckiego obozu Auschwitz. Szli w niej franciszkanie i Rycerze Niepokalanej oraz wierni z diecezji bielsko-żywieckiej. Ojciec Maksymilian Maria Kolbe, właściwie Rajmund Kolbe, urodził się 8 stycznia 1894 r. w Zduńskiej Woli. W 1910 r. rozpoczął nowicjat w zakonie franciszkanów, przyjmując imię Maksymilian. Śluby złożył 1 grudnia 1914 r., przyjmując imię Maria. Do Auschwitz trafił 28 maja 1941 r.; otrzymał numer 16670. W ostatnich dniach lipca 1941 r., po ucieczce jednego z więźniów, ofiarował swe życie za nieznanego mu Franciszka Gajowniczka, wyznaczonego na śmierć głodową. Kolbe zmarł 14 sierpnia 1941 r., dobity zastrzykiem fenolu jako ostatni z więźniów zamkniętych w bunkrze głodowym, w podziemiach bloku 11, tzw. Bloku Śmierci. Ojciec Maksymilian został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 roku, natomiast kanonizacji dokonał Jan Paweł II 10 października 1982 roku. W 1999 roku Ojciec Święty uczynił świętego Maksymiliana patronem honorowych dawców krwi.