Liturgii przewodniczył ks. Jan Nowak z oświęcimskiego Centrum Dialogu i Modlitwy. Uczestniczyło w niej około 30 byłych więźniów. Duchowny mówiąc o nich w homilii powiedział: "Wszyscy jak tu siedzą są ogromnie skromni w tym, czego dokonali. Dla nas są wielcy i pozostaną". Przed południem przedstawiciele Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz władz Oświęcimia oddali hołd ofiarom składając znicze i kwiaty między innymi przy Ścianie Śmierci na terenie Auschwitz I. W tym miejscu Niemcy rozstrzelali wiele tysięcy osób, głównie Polaków. Wiązanki złożyli także przed pomnikiem z tablicą w dzielnicy Monowice, gdzie zginęło około 30 tys. więźniów politycznych i jeńców wojennych, oraz przy zbiorowej mogile więźniów położonej nieopodal byłego Auschwitz I. Spoczywa w niej blisko 500 osób uśmierconych przez Niemców w ostatnich dniach funkcjonowania obozu, a także zmarłych tuż po wyzwoleniu. Wydarzenie to symbolizują jedyne zachowane drzwi komory gazowej, które po raz pierwszy zostały w piątek publicznie pokazane. "Wrota śmierci" stanęły, zamknięte w specjalnej gablocie beztlenowej, w centralnym miejscu uroczystości, na scenie Oświęcimskiego Centrum Kultury. - Przed nami stoją drzwi. Solidne drewniane drzwi wejściowe. Drzwi, przez które wchodzili, nadzy, poniżeni i wystraszeni. Wchodzili dziesiątkami tysięcy rodzin. Nie wyszedł przez nie już nikt - mówił dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr M.A. Cywiński. Uroczystość zgromadziła wielu byłych więźniów. Wśród nich była polska Żydówka, obecnie mieszkająca w Izraelu, Pnina Segal-Kałuszyner, która trafiła do Birkenau jako 5-letnie dziecko. Większość jej bliskich zginęła. Wspominała wyzwolenie i dzień 28 stycznia, kiedy to młoda Polka, katoliczka z Oświęcimia przyszła do byłego obozu szukać dziecka, które zaadoptuje. - Popatrzyła na mnie i zapytała, czy chciałabym z nią pójść. Podałam jej rękę. Kazia miała siedemnaście, a ja sześć lat. Kiedy przekroczyłyśmy próg domu, jej mama zapytała: "Gdzie byłaś?". Kazia odpowiedziała: "Poszłam do obozu szukać siostry i znalazłam Lusię. Nie martw się, mamo, ona będzie spała w moim łóżku i będę się z nią dzieliła moim jedzeniem". - Kazia dała mi mały krzyżyk i powiedziała, żebym się modliła. Zapytałam ją, czy jak się będę modliła, to wróci moja mama, a ona odpowiedziała, że tak. W marcu 1945 roku moja mama dostała się do miasta i chodziła od domu do domu, aż dotarła do mieszkania Nowaków. Rozstanie z Kazią było ciężkie i trwało 51 lat. Po latach odszukałam anioła, który zabrał mnie z Birkenau. Spotkałyśmy się w lutym 1996 roku. Kazia odeszła 7 października 2011 roku - wspominała Pnina Segal-Kałuszyner.