W przyszłym tygodniu wynajęta przez nas kancelaria adwokacka, jedna z najlepiej notowanych na rynku niemieckim, przekaże pozew w sprawie starodruków. Trafi on najpierw do rąk adwokatów Domu Aukcyjnego Reiss&Sohn. - Jeśli w ciągu siedmiu dni nie nastąpi zwrot starodruków, wystąpimy do sądu cywilnego w Niemczech - zapowiada prof. Ziejka. Władze uczelni postanowiły wynająć adwokatów, gdyż do tej pory właściciele Domu Aukcyjnego Reiss&Sohn, gdzie odnaleziono 18 starodruków skradzionych z Biblioteki Jagiellońskiej, nie zareagowali na żadne naciski uniwersytetu. UJ domaga się zwrotu starodruków, a nie tylko udostępnienia ich na potrzeby prowadzonego w Polsce śledztwa -jak postanowił prawomocnie 10 miesięcy temu niemiecki sąd. - Nie sądzę, żeby właściciele domu aukcyjnego wydali nam księgi - przyznaje rektor UJ. - Mam jednak nadzieję, że w końcu wszystkie starodruki wrócą do Polski - powiedział. O zwrot woluminów wystąpiła wkrótce po ich odnalezieniu krakowska prokuratura. Jednak dopiero wniosek o warunkowe wydanie ksiąg, będących dowodem rzeczowym w śledztwie dotyczącym kradzieży, zyskał przychylność strony niemieckiej. Wkrótce po wyrażeniu zgody przez Wyższy Sąd Krajowy we Frankfurcie na warunkowy zwrot woluminów krakowska prokuratura podjęła kroki w celu określenia warunków zwrotu dzieł. Odpowiedzią strony niemieckiej były jednak kolejne pisma, domagające się dodatkowych poręczeń od wyższych instancji, że książki zostaną zwrócone na każde żądanie. W kwietniu 1999 r. ujawniono kradzież z Biblioteki Jagiellońskiej 58 inkunabułów i starodruków w 46 woluminach. 18 z nich udało się odnaleźć w Niemczech w domu aukcyjnym Reiss&Sohn. Pomimo prawomocnej decyzji o warunkowym wydaniu dzieł, książki dotąd nie wróciły do Polski. Z rektorem Franciszkiem Ziejką rozmawiał reporter RMF FM Andrzej Knapik. Posłuchaj tej rozmowy: