Kobieta już została zwolniona z pracy a śledztwo prowadzi krakowska prokuratura. W jaki sposób kobieta przez tak długi okres kradła pieniądze i nikt tego wcześniej nie zauważył nie wie ani prokuratura, ani władze uczelni. Mimo kontroli, jakimi objęci są pracownicy, kobieta znalazła sposób na obejście tych mechanizmów. W rzeczywistości badań nie było a pojawiły się tylko rachunki. - To były rachunki za konkretne programy badawcze, pieniądze na badania trafiały do podejrzanej - mówi prokurator Bogusława Marcikowska: Były rektor UJ prof. Franciszek Ziejka powiedział, że do ujawnienia nieprawidłowości przyczyniła się zmiana systemu ewidencjonowania wydatków. Prof. Ziejka dodał, że wypracowana przez podejrzaną metoda kradzieży "była niezawodna". - Gdyby nie moja decyzja, że wprowadzamy system elektroniczny do wpisywania wszelkiego typu wydatków, prawdopodobnie ta pani nadal by jeszcze tym systemem wyciągała pieniądze - mówił prof. Ziejka. Według byłego rektora podejrzana zobowiązała się do zwrotu całej kwoty, ale tego nie uczyniła. W całej sprawie jest wciąż wiele znaków zapytania. Władze uczelni dopiero w miesiąc po wykryciu malwersacji powiadomiły prokuraturę. Nie wiadomo także, czy w aferę zamieszany jest tylko jeden pracownik Uniwersytetu.