Autorem książki, wydanej przez wydawnictwo Kanon, jest historyk z Muzeum Tatrzańskiego, wnuk jednego z twórców Goralenvolku, Wojciech Szatkowski. - Temat Goralenvolku nadal budzi na Podhalu wiele emocji. Kolaboracja górali z Niemcami, zdrada, wydawanie ludzi w ręce gestapo to nie jest chlubny temat, a dotyczy m.in. znanej góralskiej rodziny Krzeptowskich, która zasłużyła się w dziejach Zakopanego - powiedział Szatkowski. Książka oparta jest na dokumentach z Instytutu Pamięci Narodowej i Muzeum Tatrzańskiego. Autor przeprowadził także kilkadziesiąt wywiadów z ludźmi, którzy pamiętają czasy wojny i działalność Goralenvolku. W książce zawarty jest również unikatowy materiał ikonograficzny, m.in. zdjęcia przedstawiające górali u boku hitlerowców. Jak twierdzi autor, jednym z powodów napisania tej książki była chęć poznania historii jego dziadka, Henryka Szatkowskiego, który związał się z nazistami i był jednym z twórców Goralenvolk. Autor książki zaznaczył, że nie zawsze przyjęcie kenkarty "G", czyli góralskiej, było równoznaczne ze zdradą, że trzeba to rozróżnić. - W wielu przypadkach Goralenvolk faktycznie był zdradą, ale też wielu ludzi godziło się na przystąpienie do komitetu góralskiego, ponieważ chcieli korzystać z przywilejów, np. dodatkowych przydziałów żywności - mówił Szatkowski. Zaznaczył, że niektórych mieszkańców Podhala naziści przymuszali do wstąpienia do Goralenvolk, zastraszając wywozem do obozów koncentracyjnych lub konfiskatą majątków. Autor pokazał też drugą stronę medalu, czyli działalność góralskich patriotów, którzy wystąpili przeciwko Goralenvolkowi. Byli to m.in. kurierzy tatrzańscy i działacze Konfederacji Tatrzańskiej. - Znakomita większość górali podhalańskich w czasie wojny kierowała się postawą patriotyczną - ocenił Szatkowski. Na okładce książki widnieje zraniony swastyką, krwawiący Giewont. - To bardzo wymowna okładka. Wbijająca się w Giewont swastyka mówi, kto wymyślił Goralenvolk, w konsekwencji krzywdząc górali - powiedział autor. Jego zdaniem książka "Goralenvolk - historia zdrady" pomoże góralom w przełamaniu uważanego za wstydliwy tematu, który na Podhalu budzi wiele emocji. - Liczę na to, że odezwą się kolejne osoby, które mają wiedzę na ten temat i dysponują jakimiś materiałami - wyjawił. Jak twierdzi historyk z krakowskiego IPN, Maciej Korkuć, temat Goralenvolku do tej pory nie doczekał się tak wnikliwego i sumarycznego opracowania. - Goralenvolk to była idea kompletnie wydumana, nie poparta żadnymi faktami historycznymi. Koncepcja ta mówiła, że Polacy to Polacy, a górale to oddzielny naród wywodzący się od germańskich Gotów - przypomniał. Zdaniem Korkucia, propaganda niemiecka podczas II wojny światowej miała spowodować, że górale poczują się dowartościowani i zajmą pozycję uprzywilejowaną na terenie Generalnego Gubernatorstwa, a dla Niemców z tego powodu wynikną różnorakie korzyści. Po przegranej wojnie obronnej w 1939 roku Niemcy szukali wszelkich inicjatyw, które mogłyby pomagać w administrowaniu podbitymi terenami. Wbrew oczekiwaniom Niemców, nie było wielkiego zainteresowania Podhalan, aby posiadać nazistowskie kenkarty z literą "G". Górale zachowali olbrzymi dystans do tej akcji, a wielu z nich przystępowało do Goralenvolku jedynie z obawy o swoje bezpieczeństwo. Przywódcą Goralenvolku został znany i szanowany wówczas przedwojenny prezes Stronnictwa Ludowego powiatu nowotarskiego, Wacław Krzeptowski. On też wraz z grupą górali w listopadzie 1939 roku złożył hołd gubernatorowi Hansowi Frankowi na Wawelu, a fakt ten wykorzystały niemieckie gazety propagandowe ukazujące się w Warszawie i Krakowie. Szacuje się, że przynależność do Goralenvolk zadeklarowało 27 tys. Podhalan, co stanowiło 18 proc. ludności całego regionu, po wojnie nie zachowała się jednak ewidencja wydanych kart. Pozostała część ludności Podhala, mimo gróźb niemieckich, zażądała wydania polskich kenkart. Od samego początku Goralenvolk był zwalczany przez polski ruch oporu. W styczniu 1945 roku, z wyroku Polskiego Państwa Podziemnego, przywódca Goralenvolku Wacław Krzeptowski został powieszony na świerku niedaleko własnego domu przez partyzantów z oddziału Armii Krajowej. W listopadzie 1946 roku przed sądem w Zakopanem zapadł wyrok na pozostałych działaczy Goralisches Komitee, którzy zostali skazani na kary więzienia od 3 do 15 lat. Część działaczy, w tym Henryk Szatkowski i Witalis Wieder, uciekło razem z wycofującymi się Niemcami.