- Apelowaliśmy do ministra rolnictwa, by obniżyć z blisko 10 do niecałych czterech hektarów areał gruntu potrzebny rolnikowi, by ubiegał się o dotację. Nasze postulaty nie spotkały się jednak z uznaniem ekspertów. W efekcie żaden rolnik z naszego regionu nie spełnił kryteriów. W tej sytuacji pieniądze, zamiast do rolników z naszego regionu, trafią do innych części Polski. Boje się, że znakomita większość tych środków nie zostanie w ogóle wykorzystana. Dlatego Małopolska Izba Rolnicza wystosowała wniosek do Krajowej Rady Izb Rolniczych, aby pieniądze unijne nie zostały zabrane, a trafiły na dopłaty do gospodarstw niskotowarowych - mówi Paweł Augustyn, prezes zarządu MIR. Pod apelem tarnowskich rolników podpisali się też właściciele gospodarstw rolnych z Podkarpacia, województwa świętokrzyskiego oraz śląskiego. Nadmierna biurokracja sprawiła, że również nikłe jest zainteresowanie wnioskami w ramach mikroprzedsiębiorstw w gospodarstwach rolnych. Z tej formy pomocy może skorzystać około tysiąca rolników, tymczasem wniosek złożyło zaledwie... stu. - Od kilku lat obserwujemy, niestety, nasilające się zjawisko: młodzi ludzie nie chcą przejmować gospodarstw rolnych. Średnia wieku polskiego rolnika jest jedną z najwyższych w Unii Europejskiej. W takim tempie za kilka lat będziemy uzależnieni od dostaw żywności - ostrzega Paweł Augustyn. MIR