"Zadzwoniłem na policję, utrzymywałem z nim kontakt wzrokowy. Zadzwoniłem raz i drugi. Policja nie podjęła żadnej akcji. Zadzwoniłem trzeci raz, że osoba wyszła z posesji i udała się w takim, a takim kierunku. Policja nic nie zrobiła - powiedział reporterowi "Faktów" TVN mężczyzna. "Widziałem go tam jak się kręcił z jakimś pakunkiem. Cały czas informowałem policję, która przyjęła zgłoszenie" - dodał. Alarmował, ale policja nie zareagowała? Właśnie na podstawie zeznań tego mężczyzny sporządzony został jeden z dwóch portretów potencjalnego sprawcy eksplozji, do których w ciągu ostatnich trzech tygodni doszło w Krakowie. Świadek interwencji nie podjął, bo liczył, że policjanci zainteresują się sprawą i zareagują. Niestety, do tego nie doszło. Dlaczego? Katarzyna Cisło, rzeczniczka małopolskiej policji, powiedziała TVN24 , że o zgłoszeniach słyszy po raz pierwszy. "Jest to nowa informacja, którą będziemy sprawdzać. Jeżeli ten człowiek dzwonił na numer 997 lub 112, to te numery mają automatyczny zapis. Jest to do sprawdzenia i będziemy sprawdzać" - zapewniła Cisło. "Odkąd doszło do wybuchów, to ta sprawa jest priorytetowa i do tego nie może znów dojść" - dodała. "Bomber" atakuje w Krakowie Przypomnijmy - od końca czerwca w Krakowie doszło do czterech eksplozji ładunków wybuchowych domowej konstrukcji. - Osoby i miejsca wybierane przez sprawców nie były przypadkowe - powiedziała Cisło. Tylko jednego ze zdarzeń - wybuchu przy ul. Skarżyńskiego, do którego doszło 14 lipca - policjanci nie łączą z pozostałymi eksplozjami. 29 czerwca w rejonie Borku Fałęckiego w Krakowie doszło do dwóch wybuchów, w których trzy osoby zostały ranne. Pierwsza eksplozja miała miejsce przy ul. Siarczanej, gdy 52-letnia właścicielka domu jednorodzinnego otwierała pilotem bramę garażu. Kobieta oraz jej 22-letni syn zostali ranni. Druga eksplozja nastąpiła przy ul. Jeleniogórskiej, gdy 55-latek próbował przenieść coś z piwnicy. Wczoraj - 17 lipca - doszło do trzeciego wybuchu. 65-letni mężczyzna został ranny w wyniku eksplozji ładunku znalezionego na posesji przy ul. Krymskiej w Krakowie. Ładunki były dość prymitywne Nad wyjaśnieniem tej sprawy pracuje specjalna grupa policjantów i funkcjonariuszy CBŚ. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Adam Rapacki, który nadzoruje m.in. policję, powiedział dziennikarzom, że ze wstępnych ustaleń wynika, że ładunki nie miały "wyrafinowanej konstrukcji, technologicznie były dość prymitywne". - Mam nadzieję, że sprawca lub sprawcy zostaną w najbliższym czasie wykryci i zatrzymani - dodał.