51-letni turysta z Małopolski zadzwonił do TOPR-u 20 sierpnia mówiąc, że się zgubił. Ustalono, że przebywa prawdopodobnie w rejonie Doliny Białego. Natychmiast wyruszyli tam ratownicy. Poszukiwania, które trwały całą noc i kolejne dwa dni, niestety nie przyniosły rezultatu, a po pierwszym połączeniu telefon turysty zamilkł. Dopiero w piątek toprowcom udało się wypatrzyć ciało mężczyzny z pokładu policyjnego śmigłowca, który wspomaga działania ratowników. Leżało niedaleko szlaku turystycznego w górnej części Doliny Białego. Na miejscu nie udało się ustalić, co było przyczyną śmierci mężczyzny. Dopiero w trakcie sekcji zwłok stwierdzono kilka niegroźnych otarć na głowie i nodze, a także ślady zapalenia oskrzeli i płuc. Patolog pobrał już próbki do kolejnych badań. Tajemnicą pozostaje, dlaczego 51-latek nie wrócił na szlak i dlaczego nie krzyczał. Jego wołania z pewnością usłyszałby ktoś przechodzący Doliną Białego. Maciej Pałahicki