Sprawa zrobiła się głośna w całym kraju w związku z nietypową argumentacją przemawiającą za zamknięciem interesu - bracia przestali czerpać korzyści z prostytucji poruszeni śmiercią Jana Pawła II. Najpoważniejszym, stawianym im zarzutem był handel ludźmi. Mężczyźni mieli bowiem kupić od Ukraińców dwie dziewczyny, płacąc za nie tysiąc dolarów. Sąd wziął pod uwagę fakt, że obie kobiety wyjechały z kraju właśnie po to, by pracować jako prostytutki, więc nie zostały zmuszone do uprawiania nierządu. Ma to jedynie wpływ na wymiar kary, nie zmienia jednak kwalifikacji czynu, czyli rzeczywistego handlu żywym towarem. Sąd nie podzielił stanowiska obrońców oskarżonych, którzy utrzymywali, że w sytuacji wyrażenia przez kobiety zgody na pracę w agencji towarzyskiej, porozumienie z jej właścicielami należy raczej traktować w kategoriach zawarcia swoistej umowy cywilno-prawnej. Uznał natomiast, że handel ludźmi mógł być odosobnionym przypadkiem w działalności braci G., bo nie znaleziono dowodów na to, by w podobny sposób pozyskiwano do pracy inne prostytutki zatrudnione w agencji. Ustalono, że przychodziły tam same, lub trafiały z ogłoszenia. Sąd uznał też, że nie ma wątpliwości co do faktu ułatwiania przez braci uprawiania prostytucji kobietom zatrudnionym w agencji oraz czerpania przez nich dochodów z nierządu. Więcej, zgodził się z prokuraturą, która dowodziła, iż bracia uczynili z tego stałe źródło dochodu, czemu sami oskarżeni stanowczo zaprzeczali, dowodząc, że prowadzili też inne interesy. Zdaniem sądu, stałe źródło dochodu nie musi być jedynym osiąganym przez obwinionych. Do takiej kwalifikacji wystarczy zarabianie pieniędzy przez dłuższy czas, ze stałą częstotliwością. A tak było w przypadku agencji działającej bez przerwy przez ponad pięć lat. Jej właściciele pobierali połowę ceny każdego kontaktu prostytutki z klientem - każdorazowo miały to być kwoty od 50 do 100 zł. Podczas procesu dowiedziono też, iż bracia doprowadzili jedną z Ukrainek, o imieniu Oksana, do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. W pierwszej połowie 2003 r. potrącali jej bowiem z zarobków po 100 dolarów miesięcznie, by w ten sposób oddać Ukraińcom dług za przekazanie dziewczyny do agencji. Sąd uznał też braci za winnych zmuszania tej kobiety do uprawiania prostytucji w formach, których nie akceptowała. Chodziło m.in. o jednoczesne uprawianie seksu z kilkoma klientami, na które dobrowolnie nie chciała się zgodzić. Mężczyźni zostali natomiast uniewinnieni od zarzutu uczestnictwa w pobiciu ukraińskiej prostytutki przez klientów z Warszawy, którzy zarzucili jej kradzież cennej bransolety. Nie znaleziono bowiem dowodów na to, że akceptowali brutalne metody wzburzonych warszawiaków. Nie udowodniono im też tego, że użyli wówczas przemocy wobec Oksany, która sprowokowała zajście. Klienci ze stolicy zagrozili wówczas, że spalą agencję i rozprawią się z rodzinami braci G. Mężczyźni, których tożsamości nie ustalono, byli uzbrojeni i deklarowali, że są w mafii. Sąd podkreślił, że zastosował stosunkowo wysokie kary grzywny - po 60 tys. zł - dla każdego z braci, bo należą do ludzi wyjątkowo dobrze sytuowanych. Jeden z nich - Tadeusz spędzi w więzieniu trzy miesiące dłużej niż pozostali dwaj właściciele agencji, bo ukarano go także za nielegalne posiadanie pistoletu gazowego wraz z amunicją. Wyrok jest nieprawomocny. SZEL