Jego zdaniem, wczorajszy wypadek nie wpłynie na produkcję i dystrybucję paliw. W wyniku pożaru ranny został jeden ze strażaków, jego życiu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo. Po godz. 21 zgromadzone siły 280 strażaków ruszyły do decydującego natarcia na płonący zbiornik. - Akcja zakończyła się powodzeniem, zbiornik został wygaszony - powiedział st. kpt. Paweł Knapik z małopolskiej straży pożarnej. Teraz strażacy chłodzą rozgrzane zbiorniki, aby ogień znów się nie rozprzestrzenił. - To najtrudniejszy pożar, jaki przyszło nam gasić - mówią ci, którzy brali udział w gaszenia pożaru. Posłuchaj wypowiedzi strażaków biorących udział w akcji: Przez całą noc trwało zabezpieczanie pogorzeliska. - W rafinerii pozostały już tylko zastępy straży zakładowej i powiatowej, które muszą przepompować pozostałą po pożarze mieszaninę ropy, środków pianotwórczych i wody - powiedział rzecznik małopolskiej Państwowej Straży Pożarnej Andrzej Siekanka. Wczoraj ok. godz. 16 w rafinerii od uderzenia pioruna zapalił się zbiornik o poj. 10 tys. ton, w którym znajdowało się 800 ton ropy naftowej. Zbiornik, gdzie doszło do wybuchu jest w specjalnym betonowym basenie. To pozwoliło na powstrzymanie rozprzestrzeniającego się ognia. Ogień gasiło w sumie 400 strażaków z kilkudziesięciu jednostek straży z województw małopolskiego, śląskiego i świętokrzyskiego. Według zapewnień dyrektora do spraw organizacji, Grzegorza Dobrowolskiego sąsiednie zbiorniki mają odpowiednią instalację odgromową. Przybyły na miejsce pożaru prezes zarządu rafinerii powiedział, że według wstępnych szacunków straty spowodowane pożarem wynoszą 8 mln zł. - Nie ma zagrożenia innych zbiorników i nie ma ofiar - powiedział Ślak. Rafineria w Trzebini powstała 1895 roku. Produkuje między innymi asfalty i specyfiki asfaltowe, parafiny oraz kosmetyki samochodowe. To drugi pożar w zakładach - do pierwszego doszło w 1944 roku. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności czy zaniedbanie? To pytanie zadają sobie pracownicy i mieszkańcy małopolskiej Trzebini. Niebezpieczeństwo było ogromne, ponieważ w pobliżu feralnego zbiornika znajduje się kilkanaście innych, pełnych paliwa, zbiorników. Wykonano już pierwsze ekspertyzy i badania. - Zbiornik był zabezpieczony i zgodnie z ostrymi procedurami zabezpieczenia te były niedawno kontrolowane - powiedział prezes firmy Grzegorz Ślak. - To właściwie nieszczęśliwy zbieg okoliczności - dodał. Na miejscu wciąż pracują strażacy i specjalna komisja, która przyjechała, aby zbadać przyczyny katastrofy. Jak udało się ustalić reporterom RMF, teoretycznie wszystko powinno działać. Reporter RMF sprawdzał dzisiaj, jak wygląda zabezpieczenie w rafinerii w Gdańsku. Tamtejsi strażacy bardzo niechętnie rozmawiają na temat tego, co stało się w Trzebini. Nieoficjalnie przyznają, że instalacja odgromowa, czyli piorunochron - jak sama nazwa wskazuje - musi chronić przed piorunami. W przypadku takich zbiorników to główne zabezpieczenie przed pożarem. Piotr Porożyński z gdańskiej straży na pytanie, czy ogień mógł powstać od wyładowania elektrycznego, powiedział: "Myślę, że jeżeli była ona odpowiednio dobrana i sprawna technicznie, to nie ma takiej możliwości. Porożyński przyznaje jednak, że to prawdopodobne, by natura okazała się sprytniejsza od człowieka".