Na miejscu tragicznego wypadku przez kilka godzin pracowali śledczy. Do czasu zakończenia oględzin, ruch był wstrzymany. Pociągi miały ogromne opóźnienia.Jak alarmowali nas pasażerowie składów, nikt ich nie informował, ile będą trwały utrudnienia, a także dlaczego nie podstawiono komunikacji zastępczej. Jak powiedziała nam Marta Ziemska z <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-pkp,gsbi,2370" title="PKP" target="_blank">PKP</a> Intercity, ruch pociągów wstrzymano na prośbę służb porządkowych. "Pociąg utknął w takim miejscu, że niemożliwe jest, aby pasażerowie bezpiecznie przesiedli się do autobusów zastępczych. Do wypadku doszło w lesie. Jest tu też bardzo wysoki nasyp" - powiedziała w rozmowie z RMF FM. PKP informowało także, że pasażerom poddano posiłki. "Podróżnym wydano wodę, kanapki, też inne drobne przekąski. W składzie jest też wagon gastronomiczny - podkreślała Ziemska. Dzwoniący na Gorącą Linię RMF FM mówili jednak co innego: Stoimy od 17:30 w miejscu. Jedyne, co otrzymali pasażerowie pociągu, to woda gazowana i batonik. Ogrzewanie jest wyłączone. Informacje dostajemy sporadycznie, z częstotliwością jedna na godzinę, każda brzmi tak samo: "Bardzo przepraszamy, za 40 minut coś się zacznie dziać" - mówiła RMF pani Oliwia. Pani Oliwia podkreśla, że w pociągu robiło się coraz zimniej. "Większość toalet jest zamknięta, a innych nie jesteśmy w stanie użytkować, bo są w opłakanym stanie" - relacjonowała.Ruch pociągów na odcinku Kraków - Bochnia został udrożniony tuż po godzinie 22.