Jak relacjonuje reporter radia RMF FM, taternicy nie wiedzieli, jak zjechać z Niebieskiej Turni. Nie mogli znaleźć stanowiska zjazdowego, byli przemarznięci i osłabieni. Ratownikom nie udało się jednak do nich dotrzeć. Nawiązali z nimi kontakt i spędzili całą noc na grani. Rano, gdy tylko zrobiło się jasno, po taterników poleciał śmigłowiec. Za pomocą liny wciągnięto ich na pokład. Najwięcej interwencji ratownicy mieli jednak nie w Tatrach, a na Gubałówce. W sumie samochód TOPR-u, karetki pogotowia, a nawet policja zwiozły z Gubałówki aż osiem osób ze złamaniami nóg, skręceniami i ranami dłoni.