Ratownicy TOPR-u nie mogą lekceważyć żadnego wezwania i czasami zdarzają się takie sytuacje. Wczoraj wieczorem do ratowników zadzwoniła zaniepokojona opiekunka wycieczki z Kielc. W okolicach Morskiego Oka od grupy odłączył się jeden z turystów, mówiąc, że wybiera się do Doliny Pięciu Stawów. Mężczyzna zostawił insulinę na kwaterze w Bukowinie Tatrzańskiej i, choć zapadł zmrok, nie wrócił z gór. Ratownicy wyruszyli więc na poszukiwania. Niemal całą noc w trudnych warunkach przeczesywali góry w rejonie Morskiego Oka, gdy tymczasem beztroski turysta spał spokojnie w domu. Dopiero dziś poinformował o tym opiekunkę grupy. Koszty takiej akcji są bardzo wysokie, jednak nie wiadomo, kto powinien płacić za tego typu nieuzasadnione wezwania. Na razie koszty akcji poszukiwawczych pokrywane są z budżetu TOPR-u.