Od opinii lekarskich może zależeć to, czy sprawiedliwości stanie się zadość. Eksperci z zakładów medycyny sądowej próbują odróżniać nieszczęśliwe wypadki od zbrodni, zabójstwa od samobójstw, śmierć przypadkową od zadanej z premedytacją. Lekarze nie wydają wyroków, ale ich opinie niejednokrotnie decydują o skazaniu lub uniewinnieniu. Aby sąd orzekał sprawiedliwie, medycy rozwijają narzędzia do bardziej niezawodnych badań. Generał jako początek Gdy dr Krzysztof Woźniak z Katedry Medycyny Sądowej Collegium Medicum UJ spotyka się ze studentami, podkreśla wyjątkowy charakter zajęć na temat pośmiertnych badań tomografem komputerowym. - Tego, o czym dziś będziemy mówić, nie można jeszcze usłyszeć na innych wydziałach lekarskich w Polsce - rozpoczyna. Tylko krakowscy lekarze sądowi, którzy współpracują z tutejszymi specjalistami w dziedzinie radiologii, zamienili tomografię komputerową (TK) w użyteczne narzędzie dla wymiaru sprawiedliwości. Inne polskie ośrodki tego jeszcze nie robią. Krakowianie dołączyli do światowej czołówki. Zaczęło się od prześwietlania ekshumowanego ciała gen. Władysława Sikorskiego. Wyjątkowa sytuacja, w której TK miała pomóc w rozwikływaniu zagadki śmierci ważnej osobistości, otworzyła drogę do stosowania pośmiertnych tzw. badań obrazowych w medycynie sądowej. Tomograf służy teraz do prześwietlania ciał ofiar wybuchów, postrzałów, wypadków drogowych. TK jest wstępem i uzupełnieniem dla klasycznego pośmiertnego badania sądowo-lekarskiego. Mniej subiektywnie Dr Woźniak podkreśla, że TK pozwala dostarczyć sądowi bardzo obiektywny opis zwłok. - Protokół, jaki sporządza się w ramach klasycznej sekcji, zawsze zależy w pewnym stopniu od lekarza. Dobór słów jest zależny od człowieka, nosi piętno jego wiedzy i indywidualnie stosowanego języka. Cyfrowe obrazy są pozbawione tego ograniczenia - stwierdza. Zalety TK nie polegają tylko na tym, że wyniki są wolne od "prywatnego języka" danego eksperta. Technika przydaje się w sytuacjach, gdy skomplikowane urazy nie dają się opisać słowami. Kiedy tir miażdży pieszego, nikt nie jest w stanie zaprotokołować wszystkich złamań kości. Badanie TK pozwoli pokazać obrażenia w postaci przestrzennych obrazów. Grafika z tomografu nie jest krwawa (w odróżnieniu od zdjęć z sekcji). W sądzie nie pojawi się obawa, że drastyczny obraz ma wywołać negatywne emocje w stosunku do sprawcy. TK nie stała się jeszcze rutynową procedurą w krakowskiej medycynie sądowej (użycie tomografu kosztuje), ale przestała być czymś wyjątkowym. W ciągu 9 miesięcy przeprowadzono 46 takich badań. Łukasz Chmielowski redakcja.krakow@echomiasta.pl