W ten sposób - jak wyjaśnił w niedzielę wiceburmistrz Sandro Simionato - magistrat pragnie przeprosić weneckiego poetę za incydent, do którego doszło dzień wcześniej na jednym z placów i wyrazić jednocześnie uznanie dla niego. Odnosząc się do postępowania strażników miejskich, którzy zabrali poecie książki z jego wierszami, traktując je jako towar, którego w tym miejscu nie miał prawa sprzedawać ani rozdawać, wiceburmistrz cytowany przez agencję Ansa oświadczył: "To przykre, że w Wenecji, która ubiega się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2019 roku, konfiskuje się poecie jego tomiki". Jednocześnie Simionato podkreślił, że w mieście, które przyciąga setki artystów ulicznych straż miejska musi przestrzegać wydanych rozporządzeń. "Ale aby nie powtórzyły się podobne incydenty, musimy te przepisy zrewidować" - przyznał wiceburmistrz Wenecji. Miasto to słynie z wyjątkowo surowych przepisów, wydanych przez tamtejsze władze w ramach troski o jego przyzwoity wygląd i zachowanie turystów, czystość i porządek. Nie można tam na przykład jeść prowiantu, siedząc na Placu świętego Marka, karmić gołębi, a nawet rozrzucać ryżu podczas ceremonii ślubnych. Nad przestrzeganiem licznych przepisów czuwa nie tylko straż miejska, ale także patrole wolontariuszy, których nazwano Aniołami Placu świętego Marka.