Przypomnijmy, że grotołazi weszli do Jaskini Wielkiej Śnieżnej w Tatrach wraz z czterema towarzyszami w czwartek. Dwóch z nich zostało odciętych przez wodę, która zalała część korytarza w tzw. Przemkowych Partiach. Ostatni kontakt głosowy zaginieni mieli ze swoimi towarzyszami w sobotę około godz. 2.00 w nocy. Ratownicy TOPR zostali powiadomieni o kłopotach w sobotę późnym popołudniem przez grotołazów, którym udało się wydostać z zalanej jaskini. Naczelnik TOPR Jan Krzysztof przekazał w poniedziałek, że poszukiwani grotołazi to członkowie jednego z wrocławskich klubów speleologicznych. Ratownicy nadal nie mają kontaktu z grotołazami. "Szanse na przetrwanie są coraz mniejsze i niestety musimy bardzo poważnie brać pod uwagę ten problem" - poinformował Jan Krzysztof. "Korytarze są bardzo ciasne, częściowo zaciskowe" Apoloniusz Rajwa sam brał udział w wielu ekspedycjach ratunkowych w tym w właśnie w Jaskini Wielkiej Śnieżnej. "W Przemkowych Partiach, gdzie utknęli grotołazi, korytarze są bardzo ciasne, częściowo zaciskowe. W wielu miejscach trzeba się dosłownie przepychać, a mogą je przejść osoby o niewielkich gabarytach. Z tego, co wiem grotołazi nie szli głównym ciągiem tylko eksplorowali nowe korytarze, gdzieś w bocznych ciągach, gdzie być może próbowali odkryć nowe partie. Akcje ratownicze w takich miejscach są bardzo trudne, bo w takich ciasnych korytarzach, o ile się do nich dotrze, może operować tylko jeden ratownik" - podkreślił Rajwa. Poważne wypadki w przeszłości W Wielkiej Śnieżnej doszło w przeszłości do pięciu wypadków śmiertelnych. Rajwa zwrócił uwagę, że poprzednie wypadki w tej jaskini wydarzyły się w miejscach bardziej dostępnych, mimo to akcje trwały wiele dni. Rozmówca brał udział w trwającej półtora miesiąca wyprawie do Wielkiej Śnieżnej w 1970 roku. Wówczas w tej jaskini doszło do pierwszego śmiertelnego wypadku młodego grotołaza Witolda Szywały z Gliwic, który spadł do studni. Wówczas wyprawa po ciało podzielona była na cztery etapy. Rajwa bardzo dobrze zna Jaskinię Wielką Śnieżną i jest zdziwiony, że woda w przypadku obecnego wypadku jest największym problemem. "Od kilku dni nie ma już opadów, a ostatni deszcz wystąpił w Tatrach w czwartek, ale nie był to duży deszcz. Możliwe jest, że było tam jakieś podziemne jeziorko, które nagle wypłynęło i zalało grotołazów. Jeżeli okaże się, że grotołazi są w jakiejś większej jamie, gdzie można się poruszać i ogrzewać, to jest szansa na ich uratowanie" - ocenił taternik jaskiniowy. Rajwa, który badał mikroklimat Wielkiej Śnieżnej powiedział, że w tej jaskini od głębokości 300 metrów od wejścia w dół panuje stała temperatura 4 stopnie Celsjusza. Dodał on, że takie środowisko plus woda może doprowadzić u poszukiwanych do stanu głębokiej hipotermii. Największa jaskinia w Polsce Jaskinia Wielka Śnieżna to największa i najgłębsza jaskinia w Polsce. Długość jej korytarzy wynosi niemal 24 km, a deniwelacja około 800 metrów. Jaskinia posiada pięć otworów zlokalizowanych w różnych miejscach. Według znawcy jaskini, jest to jaskinia dosyć trudna do penetracji, dlatego że są partie obszerne typu studnie, które pokonuje się w miarę szybko i w miarę wygodnie. Można tam zjechać na linie lub swobodnie wychodzić do góry. Są też odcinki, korytarzy czy pochylnie, gdzie również można przejść w miarę swobodnie. Można się jednak napotkać na cieki wodne. W partiach dolnych jaskini szlak jest dość trudny dlatego, że tam występują wąskie przejścia i gromadzi się woda. Niekiedy tej wody może zebrać się bardzo dużo. W jaskini jest też tak zwana Studnia Wiatrów, która jest zlokalizowana na samym dole jaskini. Wypadek, z którym mamy teraz do czynienia ma miejsce właśnie w dolnych partiach jaskini na głębokości około 500 metrów" - wyjaśnił Rajwa. Partie dolne jaskini łączą się z Jaskinią Wielką Litworową, która na skutek odkryć traktowana jest jako część Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Przemkowe Partie, w których utknęli dwaj grotołazi, są jednymi z najtrudniejszych do pokonania w tej jaskini.