Podczas czwartkowego spotkania z małopolskimi kandydatami LiD, były prezydent mówił, że państwo polskie "podlega degeneracji". "My, obywatele III Rzeczpospolitej, musimy powiedzieć niecnym praktykom IV RP zdecydowane "nie". Nie możemy wyrażać zgody na psucie państwa i poniżanie obywateli. (...) W Polsce głosami PiS i PO stworzono instytucje, które dziś są realnym zagrożeniem dla demokracji" - mówił b. prezydent w krakowskiej "Kuźnicy", gdzie spotkał się z małopolskimi kandydatami Lewicy i Demokratów na parlamentarzystów. Według niego, za taki kształt państwa i demokracji odpowiadają "ramię w ramię PiS i PO". "Boli mnie serce, gdy widzę, jak polskie państwo podlega degeneracji i psuciu. Mówię to, obciążając zarzutem o psucie polskiej demokracji zarówno Jarosława Kaczyńskiego, jak i Donalda Tuska" - podkreślił Kwaśniewski. Były prezydent wyliczył "grzechy założycielskie" IV RP: wyeliminowanie z wyborów prezydenckich w 2005 roku Włodzimierza Cimoszewicza i rola w tym Anny Jaruckiej oraz Konstantego Miodowicza, zawieranie koalicji z ludźmi o "podejrzanej proweniencji i z ciążącymi wyrokami sądowymi", zmiany w Kodeksie karnym zmierzające - według niego - do tworzenia państwa represyjnego, powołanie CBA oraz upolitycznienie mediów publicznych. - Dlatego należy głosować na LiD, dlatego nie wolno ufać ani PiS, ani PO - powiedział Kwaśniewski. - Jeżeli chcecie, aby Polska była państwem prawa, głosujcie na Lewicę i Demokratów, bo to jest nadzieja. Każdy inny głos będzie udoskonalaniem IV RP (...). Jeżeliby się okazało, że po wyborach 2007 roku kolejny etap naszego rozwoju nazywa się dalsze doskonalenie IV RP to ostrzegam, że będzie bardzo źle. To jest droga zła, to jest droga, z której trzeba zawrócić - podkreślił. Kwaśniewski komentując ostatnie posunięcia polityków PO (m.in. zarzut Julii Pitery wobec Jarosława Kaczyńskiego o próbę pozyskania jej głosu, gdy była warszawską radną, w zamian za wycofanie apelacji w procesie dotyczącym jej mieszkania), ocenił, że zachowują się oni "jak spoceni kandydaci na ostatniej prostej przed metą, którzy koniecznie chcą zdobyć władzę". Pytany przez dziennikarzy, czy po wyborach wycofa się z polityki Kwaśniewski odparł, że po tak długiej obecności w niej nie jest już możliwe wyłączenie się z szeroko pojętego życia politycznego. Zaznaczył, że formalnie nie uczestniczy i nie zamierza w przyszłości uczestniczyć w "życiu partyjnym". Kwaśniewski nie widzi większych szans na ewentualną koalicję LiD z PO po październikowych wyborach, ponieważ - w jego ocenie - ugrupowania te dzieli zbyt wielka różnica programowa. Zaznaczył jednak, że LiD zawsze będzie wspierał rozwiązania zmierzające do: umocnienia pozycji naszego kraju w Europie, wzrostu płacy minimalnej, usprawnienia polityki społecznej czy niedopuszczenia do zmian w konstytucji. Były prezydent komentując przebieg kampanii wyborczej w Polsce zauważył, że stała się ona - podobnie, jak w innych państwach demokratycznych - domeną agencji public relations i tzw. spin- doctorów. Prowadzi to - jego zdaniem - do sytuacji, w której politycy nie konkurują na programy, ale "detonacje bomb". - To jest fatalna droga, to jest rak demokracji. Skończy się tym, że wyborca nie będzie ufał żadnemu programowi i żadnemu politykowi (...). Przestrzegam przed tym, niech ta debata będzie nudniejsza, niech dziennikarze mniej na tym zarobią, a PR-owcy w ogóle, natomiast niech z tego wyjdzie rzeczywiście konkurencja programów, ludzi i ich dorobku, dająca możliwość dokonania sensownej oceny - mówił Kwaśniewski.