Złodzieje działający na zlecenia Szweda Andersa Hoegstroema wynieśli z terenu byłego hitlerowskiego obozu koncentracyjnego napis i pocięli go na trzy części. Pod osłoną nocy odpiłowali zabytkowy przedmiot i wywieźli go aż pod Toruń. Za pomoc w ujęciu sprawców wyznaczono ponad 100 tysięcy złotych nagrody. Dzięki informacjom anonimowych osób policja odnalazła napis po ponad 60 godzinach, zatrzymano także pięciu złodziei. Odzyskany napis nadal jest w trzech częściach, został zabezpieczony i przechowywany jest w pracowni konserwatorskiej muzeum. Przez ostatnie prawie 10 miesięcy przeszedł kilkadziesiąt specjalistycznych badań, które właśnie się zakończyły. Konserwatorzy prześwietlali go, skanowali, analizowali stopy metali, badali pęknięcia i uszkodzenia. Wykonano też fotografie metryczne w świetle widzialnym oraz fotografie w promieniach UV i IR. Przeprowadzono analizę składu oraz twardości stopów metali poszczególnych elementów napisu. Badania pozwoliły zobrazować uszkodzenia, pęknięcia, ubytki i ogniska korozji, które nie są widoczne gołym okiem. Wszystko po to, aby wybrać najbardziej bezpieczną metodę scalenia. Po połączeniu trzech części napis już prawdopodobnie nie wróci na swoje pierwotne miejsce czyli nad bramę. Z obawy o jego stan będzie eksponowany tylko na stałej wystawie w jednym z obozowych bloków. Stanie się to dopiero za kilka lat. Muzeum potrzebuje bowiem prawie 60 milionów złotych na remont obozowych bloków, w których znajdzie się nowa wystawa. Po kradzieży muzeum wzmocniło zabezpieczenia. Pojawiły się dodatkowe kamery monitorujące teren także w nocy. Zlikwidowano też dziurę w ogrodzeniu, przez którą złodzieje wynieśli napis, częściej można również spotkać patrole muzealnej straży. Inne zabezpieczenia to już tajemnica. Po kradzieży, pracę stracił szef ochrony, który nie zauważył złodziei, czasowo zawieszeni zostali także dwaj strażnicy. Za 10 miesięcy wyjdzie z więzienia pierwszy złodziej skazany za kradzież napisu Arbeit Macht Frei. W więzieniach karę za kradzież odsiaduje na razie tylko trzech przestępców. Wystąpili oni o dobrowolne poddanie się karze i sąd zdecydował, że zostaną za kratkami: jeden spędzi tam półtora roku, dwaj inni - prawie 2,5 roku. Kary te nie zostały wydłużone, mimo że skazani na początku zwlekali z pojawieniem się w zakładzie karnym. 30 grudnia krakowski sąd rozpatrzy natomiast wnioski prokuratury w sprawie pozostałych trzech osób aresztowanych w tej sprawie. O nakłanianie do kradzieży napisu, będącego zabytkiem i dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury, oskarżony został Anders Hoegstroem. Szwed oraz dwaj inni Polacy także chcą dobrowolnie poddać się karze. Zaproponowali dla siebie powyżej dwóch i pół roku więzienia. Hoegstroem po ogłoszeniu wyroku będzie odbywał karę w Szwecji. Był to warunek, pod jakim został przekazany Polsce. Krakowskim prokuratorom nie udało się natomiast zebrać dowodów na to, że za kradzieżą napisu stał również znany szwedzki milioner. Ten wątek badać już będzie prokuratura w Sztokholmie.