Pijąc piwo na ławeczkach nad Wisłą za Mostem Kotlarskim w stronę Nowej Huty lub na osiedlowym skwerku, teoretycznie nie łamiesz przepisów. Ale jeśli strażnik miejski uzna ten teren za plac, park lub ulicę, może próbować wlepić ci mandat. Od jego interpretacji zależy, czy łamiesz zakaz czy nie. Mandat za picie alkoholu w miejscu publicznym wynosi 100 zł. Według ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi nie wolno pić napojów procentowych w takich miejscach publicznych jak zakłady pracy, placówki oświatowe, place, ulice i parki. Ustawodawca nie podaje definicji tych miejsc. W 2000 roku weszła więc w życie uchwała Rady Miasta Krakowa, która wymienia obszary w mieście, w których pić nie wolno. Jednak i to nie pomogło wypełnić luki w przepisach. A karanych za ich łamanie jest sporo. W 2007 roku było 20 251 wykroczeń. Według interpretacji strażnika - Uchwała nie precyzuje, jak interpretować te miejsca na terenie Krakowa. To strażnik decyduje, czy zielony skwerek o wymiarach dwa metry na dwa jest już placem czy jeszcze nie - przyznaje Małgorzata Imosa-Nogieć ze straży miejskiej. Jeżeli ukarany nie zgadza się z interpretacją, może trafić do sądu grodzkiego i wtedy to sędzia decyduje, co jest placem... Krakowscy radni przyznają, że uchwała w sprawie zakazu spożywania alkoholu w miejscach publicznych wymaga nowelizacji. - Jej zapisy powinny ułatwiać pracę służbom porządkowym, a nie dawać dowolność interpretacji przepisu. Na początku kadencji składałem interpelację o doprecyzowanie tej uchwały, ale dotyczyła ona miejsc sprzedaży alkoholu - mówi Krzysztof Sułowski z PiS. Paweł Sularz, radny PO dodaje: - Jeżeli straż miejska ma problem z interpretacją przepisów, nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy zastanowić się nad zmianami w uchwale. Co można zabronionego A może grill na rynku? Skoro nie ma zakazu w wewnętrznym regulaminie terenu, teoretycznie jest to dozwolone. Jednak tylko pod warunkiem, że nie zajmiemy terenu zarządcy. - Bez naszej zgody nie wolno postawić grilla na rynku i biesiadować przy kiełbaskach. A my taką zgodę wydajemy tylko w konkretnych, uzasadnionych sytuacjach - mówi Tadeusz Czarny z Wydziału Spraw Administracyjnych. Skoro nie stojący to może ruchomy grill na kółkach? Albo wygodniej - na własnym balkonie. Nie ma przepisu, który regulowałby, gdzie możemy rozpalić grilla, a gdzie jest to zabronione. - Jeśli dym lub unoszące się farfocle przeszkadzają innymi mieszkańcom, jest to zakłócanie porządku. Pierwszą instancją, do której należy się wtedy zgłosić jest administracja osiedla. Potem sprawą powinna zająć się straż miejska - mówi Katarzyna Cisło, rzecznik małopolskiej policji. - Nie interweniujemy w takich sprawach. Zdarza się, że ktoś do nas dzwoni, zgłaszając problem, ale jest wtedy odsyłany do straży pożarnej - dowiadujemy się w krakowskiej straży miejskiej. Może więc strażak jest w stanie zainterweniować? - Tylko, jeśli rozpalenie grilla zagraża powstaniem pożaru - podkreśla Andrzej Siekanka z Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej. Wniosek? Nie ma sposobu na grillujących na balkonie. Katarzyna Ponikowska katarzyna.ponikowska@echomiasta.pl