Mimo padającego śniegu i silnego wiatru kobieta wytrzymała dwie noce w wykopanej jamie śnieżnej. Młoda dziewczyna utknęła w ścianie i to w miejscu, w którym nie było jej widać ani z grani, ani ze szlaku. Jak mówi ratownik TOPR, Adam Marasek, gdyby się jej coś stało, nikt by jej nawet nie zauważył. Na szczęście jej wołania usłyszało trzech księży, którzy - jak sami mówili - "urwali" się z rekolekcji. Według ich informacji, turystka była ubrana w czerwoną kurtkę. Jak się jednak później okazało, jedyną czerwoną rzeczą, którą 27-latka miała na sobie, był biustonosz. I to nim musiała machać, wzywając pomocy. Zatem każdy sposób jest dobry, byle był skuteczny... Turystka czuje się świetnie, już pojechała do rodziny, ale zapowiada, że wróci w Tatry, bo jej się tu bardzo podoba.