Naczelnik tarnowskiej "drogówki", nadkomisarz Jacek Mnich, twierdzi, że policjant z urządzeniem do pomiaru szybkości może znaleźć się w każdym miejscu, ale na mapach większość tych miejsc jest oznaczona trafnie. Jeśli spojrzeć na jedną z nowych map Polski, okaże się, że cały odcinek drogi krajowej nr z Krakowa do Tarnowa i z Tarnowa do Rzeszowa jest usiany albo stacjonarnymi fotoradarami, albo punktami ręcznego pomiaru prędkości. - Takie mapy to, moim zdaniem, niezły pomysł - twierdzi naczelnik Mnich. - To rodzaj profilaktyki. Jak kierowca spojrzy na mapę, to od razu odechciewa mu się szarżować... Zresztą wielu z nich ma w tej materii dobrą orientację i gdy dojeżdżają w jakieś miejsce, wcześniej zwalniają, bo "tu często stoją". I o to chodzi. O tym, gdzie ustawia się patrol z urządzeniem do mierzenia szybkości (przenośnym fotoradarem lub radarem - "suszarką"), decyduje głównie to, czy dany odcinek zagrożony jest wypadkami z powodu nadmiernych prędkości. Ważne jest również, by patrol ulokował się w bezpiecznym dla siebie i innych użytkowników drogi punkcie. - Nie można jednak liczyć na to, że policjantów spotka się tylko w tych miejscach, które zostały zaznaczone na różnych mapach - ostrzega naczelnik. - Oni mogą się zjawić w każdym innym miejscu, jeśli tylko uznają to za potrzebne. Nie jest już tak, że policja ma tylko swoje stałe miejsca, Co najwyżej są to miejsca zwyczajowe, te, w których patrole z urządzeniami bywają najczęściej. W powiecie tarnowskim takimi miejscami są np. Ładna czy Pogórska Wola na K4. Wiesław Ziobro wieslaw.ziobro@dziennik.krakow.pl Jak kierowcy oszukują fotoradary? Włącz się do dyskusji