Dokument okazał się bowiem tak kontrowersyjny, że przed upublicznieniem go władze Krakowa chcą wprowadzić do niego poprawki... w tajemnicy przed mieszkańcami. Wiceprezydent Kazimierz Bujakowski uważa, że studium nie jest jeszcze gotowe do tego, aby publicznie o nim dyskutować. - Na razie jest to wersja robocza, nad którą pracujemy w Urzędzie Miasta. Publiczna dyskusja z udziałem mieszkańców planowana jest za około półtora miesiąca - powiedział Kazimierz Bujakowski. W ubiegłym tygodniu studium zostało zaprezentowane radnym z Komisji Planowania Przestrzennego. Na to spotkanie nie zostali wpuszczeni mieszkańcy, zgłosili więc skargę do prezydenta Jacka Majchrowskiego na utajnienie obrad. "Jest nam niezmiernie przykro, że zostaliśmy w ten sposób potraktowani przez urzędników, którzy są przecież wynagradzani z pieniędzy krakowskich podatników" - napisali przedstawiciele Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości i Gruntów. - O tym, że będzie dyskusja o studium na posiedzeniu komisji, dowiedzieliśmy się od radnej. Chcemy wiedzieć, co stanie się z działkami w Bodzowie, nie rozumiemy, dlaczego te informacje są utajniane. Przecież to studium powstało za pieniądze podatników - mówi Halina Kossowska ze Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości i Gruntów. Grzegorz Stawowy, przewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego, twierdzi, że studium nie zostało zaprezentowane na posiedzeniu komisji, ale na nieformalnym spotkaniu radnych z pełnomocnikiem ds. studium. - Nie sprawdzaliśmy listy obecności, nie przyjmowaliśmy żadnych poprawek, nie było protokołu. To nie było posiedzenie komisji z formalnego punktu widzenia - mówi Grzegorz Stawowy i zapowiada, że zamierza organizować kolejne nieformalne spotkania radnych w sprawie studium. - Najpierw chcemy przestawić nasze uwagi pełnomocnikowi i wypracować wspólne stanowisko. Mieszkańcy będą mieli okazję do zapoznania się z projektem studium i zgłoszenia do niego uwag, tylko później - zapewnia Grzegorz Stawowy. Jego zdaniem dyskusja nad studium nie byłaby możliwa w czasie posiedzenia komisji, na które przyszłoby tysiąc mieszkańców, a każdy z pytaniem w sprawie swojej działki: czy będzie przekwalifikowana na cele budowlane, czy też nie. - Dlatego chcemy najpierw spokojnie porozumieć się w innych sprawach, które są poruszane w studium - mówi radny Stawowy. Według Szymona Osowskiego, koordynatora projektu "Jawność przeciw Korupcji" oraz eksperta w programie "Pozarządowe Centrum Dostępu do Informacji Publicznej" takie działania są wyrazem braku transparentności w pracach Rady Miasta. Jego zdaniem zarówno projekt studium, jak i prace nad nim powinny być jawne. - Jeśli prawo do informacji publicznej jest naruszane nagminnie, to ustawa o dostępie do informacji publicznej przewiduje także sankcje karne: grozi za to nawet rok więzienia - mówi Szymon Osowski. AM amaj@dziennik.krakow.pl