Zobaczylibyśmy tutaj także uroczy, niewielki kościółek otoczony drzewami. Tyle, że roztaczająca się wokół aura przesiąknięta była tak wielką liczbą nieszczęść i dramatów, że musiała budzić dreszcze w każdym przechodniu. Straszne historie Drzewa otaczające kościół kryły cmentarz. Chowano na nim skazańców, ścinanych na Rynku prawie każdego tygodnia, ale również innowierców i samobójców, których nie grzebano w poświęconej ziemi. Do tej samej kategorii - trudno powiedzieć dlaczego - zaliczano też kuglarzy i wędrownych aktorów. Kościół ufundował Mikołaj Wierzynek pod koniec XIV w. na cześć swojego ojca Andrzeja - rajcy miejskiego, ściętego za defraudację pieniędzy z miejskiej kasy (wówczas karano śmiercią za dużo drobniejsze wykroczenia, np. za recydywę kradzieży). Czasy były takie, że przed śmiercią odmówiono mu nawet podania komunii świętej i ostatniego namaszczenia. Obiekt popadł w ruinę i w XIX wieku został sprzedany przez miasto do rozbiórki. Wisła na Dietla Niedaleko była Wisła - płynęła bliżej miasta - obecną ulicą Dietla. Płynęła tędy od XIII wieku, kiedy krakowianie zbudowali tamę pomiędzy Skałką a Ludwinowem, by ze względów gospodarczych i obronnych przybliżyć rzekę miastu. Na wyspie otoczonej wodami z obu koryt rzeki - starego i nowego - zbudowano później Kazimierz. Nieistniejąca jeszcze Starowiślna przekraczała to koryto brodem, a od XVIII wieku drewnianym mostem, później zwanym szlachtuzowym. Cały ten układ z czasem stracił znaczenie dla miasta, więc nowe koryto uległo zamuleniu, i zamieniło się w cuchnący kanał, wypełniony ściekami Kazimierza i Krakowa. Zaniedbany kawałek rzeki zemścił się na mieszkańcach miasta, wywołując kilka epidemii cholery. Zasypano go jeszcze przed początkiem XX stulecia, wytyczając na tej trasie eleganckie - jak na owe czasy - Planty Dietlowskie. Witold Turdza redakcja.krakow.echomiasta.pl