59-latek kilka dni temu wdał się w bójkę ze współwięźniem w zakładzie karnym w Tarnowie. Po zajściu mężczyzn rozdzielono. Wieczorem okazało się, że jeden z nich źle się poczuł i poprosił o pomoc. Został przewieziony do szpitala, gdzie poddano go badaniom. Przeprowadzono także zabieg tomografii komputerowej. Lekarzom nie udało się jednak ustalić przyczyny złego samopoczucia więźnia. Tego samego dnia mężczyzna trafił na oddział szpitala w areszcie w Krakowie. Nad ranem stracił przytomność i zmarł w celi. Prokuratura sprawdza teraz, czy zgon był następstwem pobicia. O samym więźniu wiadomo tylko tyle, że został skazany za znęcanie się nad rodziną. Dyrektor zakładu zabił więźnia Wciąż nieznane są przyczyny tragedii, do której doszło w październiku zeszłego roku. Dyrektor więzienia w Sztumie, w wolnym od pracy dniu, wniósł do budynku nóż. Andrzej G. wszedł do celi, w której przebywało dwóch więźniów. Jeden z nich wyszedł na zewnątrz. Więźniowi, który został w środku, dyrektor zadał kilka ciosów nożem kuchennym - w okolice szyi, prawej pachy i w klatkę piersiową. Zwłoki Józefa S. odkrył po powrocie do celi drugi skazany. Zamordowany odsiadywał liczne wyroki za kradzieże. Miał wyjść na wolność w 2030 roku. Andrzej G. po wyjściu z celi wrócił do swojego gabinetu i poprosił podwładnych, aby wezwali policję. Przyznał się do winy. Wciąż nie wiadomo jednak, dlaczego doszło do tragedii.