52-letnia Lucyna G. pracowała na poczcie 25 lat. W Lanckoronie była przez wszystkich znana, lubiana i szanowana. 29 maja, kiedy przyszła rano do pracy, przywitał ją pracownik kontroli Poczty Polskiej. Kobieta przyznała, że nie ma kluczyków do jednej z szafek. Powiedziała, że uda się po nie do domu. Nie chciała, by kontroler z nią poszedł. Gdy mężczyzna wyszedł za kobietą z budynku, naczelniczki już nie było. Lucyna G. do domu nie dotarła. Martwą kobietę znaleziono dopiero cztery dni później, i to jedynie dzięki dokładnym wskazówkom jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Bartłomiej Kierzkowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej w Krakowie, mówi, że są już znane wyniki kontroli na poczcie w Lanckoronie. Wynika z nich, że naczelniczka Lucyna G. dopuściła się poważnego przestępstwa. Poczta Polska zgłosiła już do Prokuratury Rejonowej w Wadowicach zawiadomienie o przywłaszczeniu znacznej sumy pieniędzy. - Pracownica dopuściła się poważnych nadużyć finansowych. Już wiadomo, że kobieta zdefraudowała około 200 tys. zł - informuje rzecznik. Dodaje, że jest bardzo trudno o tym mówić - to pierwszy taki przypadek. - Całe nasze pocztowe środowisko śle najszczersze kondolencje rodzinie tej kobiety. Ludzkie życie jest przecież bezcenne - podkreśla Kierzkowski. Mimo zgłoszenia do prokuratury śledztwo w tej sprawie najprawdopodobniej nie zostanie wszczęte. - Osoba wskazana w doniesieniu nie żyje, a prawo w takim przypadku zabrania nam prowadzenia postępowania karnego - mówi Jerzy Utrata, prokurator rejonowy w Wadowicach. Całe zdarzenie tak wstrząsnęło małą Lanckoroną, że wszyscy mieszkańcy nabrali wody w usta. Nikt nie chce komentować sytuacji, również rodzina tragicznie zmarłej. Poczta twierdzi, że ostatnia kontrola była przeprowadzana w Lanckoronie kilka miesięcy temu. Dlaczego wtedy nie wykryto żadnych nadużyć, które podobno trwały długo? - Nie wszystkie kontrole są przeprowadzane pod kątem finansowym - mówi Kierzkowski. Zapewnia, że Poczta Polska będzie tę sprawę badać.