Zwłoki zwierzęcia zostały przetransportowane do Muzeum Przyrodniczego w Ciężkowicach; dla celów naukowych zostanie pobrana przez specjalistów próbka tkanek i fragmenty układu pokarmowego. Wykonana też została dokumentacja fotograficzna. - Obecnością szopa pracza w tych okolicach jestem zaskoczony - mówi Wojciech Sanek z ciężkowickiego muzeum. - Długi czas zamieszkiwało on głównie Amerykę Północną, ale do Azji i Europy zostało przywleczone przez człowieka. Jeśli chodzi o Polskę, do tej pory szopy były spotykane tylko w północno-wschodniej części kraju. Istnieje pogłoska, że szopy trafiły do Europy wraz z amerykańskimi żołnierzami stacjonującymi w Niemczech. Rodziny żołnierzy trzymały te zwierzęta w domach, tym chętniej, że możliwe jest ich oswojenie i do pewnego stopnia tresura. Szopy pracze świetnie pływają i wspinają się po drzewach, mają duże zdolności przystosowawcze. Pierwsze szopy w Polsce widywane były w latach 80. ubiegłego stulecia. Sanek dodaje, że szop pracz to groźny w lasach drapieżnik, zagrażający głównie lęgom ptaków. Dla człowieka może być niebezpieczny tylko w tym sensie, że bywa nosicielem pasożyta wydalanego wraz z kałem, którego larwy przenikają do środowiska. Zarażenie larwą staje się możliwe wskutek spożycia niemytych leśnych owoców zerwanych na terenach zamieszkiwanych przez szopy. Wtedy mogą pojawić się u człowieka schorzenia neurologiczne. - Nie wiemy, czy znaleziony w Brzesku martwy drapieżnik to dowód na rozprzestrzenianie się zasięgu północno-wschodniej populacji, czy przykład nieodpowiedzialnego procederu wypuszczania dzikich zwierząt z nielegalnych hodowli. Szop pracz prawdopodobnie widziany był już wcześniej, w Lasach Wierzchosławickich, 15 km od Tarnowa. Wiesław Ziobro wieslaw.ziobro@dziennik.krakow.pl