Kierowcy w panice zjeżdżali mu z drogi, powiadomili też policję, która zorganizowała na niego zasadzkę przy ul. Barskiej w Nowym Sączu. Funkcjonariusze ruszyli do akcji nieoznakowanym radiowozem, ale, w momencie zatrzymania, jego suzuki splash nie miało już takiej prędkości. Instruktora, który wiózł czterech pasażerów, w tym dwóch kursantów, wylegitymowano. Nie było jednak podstaw do tego, by go zatrzymać i ukarać. Samochód, którym poruszał się instruktor, zarejestrowany jest w powiecie, więc to Starostwo Powiatowe w Nowym Sączu sprawuje nadzór nad szkołą, w której jest zatrudniony. W Wydziale Komunikacji tego urzędu dziennikarze dowiedzieli się, że w przypadku udowodnienia mężczyźnie przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w ruchu drogowym potwierdzonego wyrokiem sądu, starostwo może skreślić go z listy instruktorów. Dzieje się tak na nie krócej niż dwa lata. Jak się dowiedziano, takie przypadki się zdarzają. Przyczyną jest najczęściej jazda pod wpływem alkoholu, spowodowanie kolizji lub wypadku drogowego. Józef Polaczek, dyrektor Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Nowym Sączu podkreśla, że instruktor powinien świecić przykładem, bo bierze na siebie odpowiedzialność za przyszłych kierowców, których uczy. Zaznacza jednak, że ośrodki szkolące kursantów nie podlegają MORD-owi, więc nie ma kompetencji, by w jakikolwiek sposób je kontrolować czy oceniać. - To tylko nasi klienci podlegający nadzorowi starostwa lub urzędu miasta - mówi Józef Polaczek. - Nie ulega jednak wątpliwości, że instruktorzy w sposób szczególny powinni stosować się do przepisów ruchu drogowego. Jeśli tego nie robią, to nie powinni być instruktorami. Józef Polaczek dodaje, że, zgodnie z przepisami, w samochodzie, w którym odbywa się szkolenie na prawo jazdy mogą przebywać wyłącznie trzy osoby - instruktor oraz dwóch kursantów: jeden za kierownicą, a drugi z tyłu na miejscu pasażera. Jeśli akurat szkolenie nie jest realizowane, to w aucie może podróżować tyle osób, na ile zarejestrowany jest pojazd. SZEL