Poród odbył się w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Mamą i maluchami zajęły się zespoły lekarzy pod kierunkiem prof. Huberta Hurasa, kierownika Oddziału Klinicznego Położnictwa i Perinatologii oraz prof. Ryszarda Lauterbacha, kierownika Oddziału Klinicznego Neonatologii. "Początkowo byliśmy pewni, że to będą pięcioraczki" - przyznał prof. Ryszard Lauterbach w rozmowie z RMF FM. Jak relacjonował zaś w TVN24, dla każdego ze spodziewanych pięciu noworodków przygotowano trzyosobowy zespół. Kiedy jednak okazało się, że w łonie mamy rósł szósty maluch, trzeba było pilnie uzupełnić i zespół, i sprzęt. "Udało się to bardzo szybko i dzieci w komfortowy sposób zostały przyjęte na świat" - podkreśla neonatolog. Dzieci - cztery dziewczynki i dwóch chłopców - trafiły do inkubatorów. Najmniejsze dziecko waży około 800 gramów, a największe 1200. Dla maluchów przygotowano respiratory, a jedno z niemowląt musiało zostać zaintubowane. Dziś już wszystkie dzieci oddychają przy pomocy nieinwazyjnego wsparcia oddechowego. "Gwarantujemy ciepło i miłość" Prof. Lauterbach podkreślił podczas dzisiejszej konferencji prasowej, że maluchy urodziły się 11 tygodni przed terminem, a rozwój dzieci z ciąży mnogiej jest zawsze trudniejszy niż dziecka z ciąży pojedynczej. - Na razie jesteśmy zadowoleni ze stanu zdrowia maluchów, ale to wciąż niedojrzałe organizmy - zaznaczył. Profesor poinformował też, że po narodzinach niemowlętom udało się podać jako pierwszy pokarm krople mleka matki. Rodzice nowo narodzonej gromadki mają nadzieję, że stan zdrowia ich dzieci będzie się stale polepszał. - Wiemy, że dzieci są w najlepszych rękach, w jakich mogą być. Ze swojej strony gwarantujemy im ciepło i to, że będziemy im okazywać miłość - powiedział podczas konferencji prasowej pan Szymon, tata sześcioraczków. Jak stwierdził prof. Hubert Huras, kierownik Oddziału Klinicznego Położnictwa i Perinatologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, w rozmowie z Polsat News, cesarskie cięcie trwało 45 minut, a na sali operacyjnej było 40 osób. Mama - wzorowa pacjentka 29-letnia mama maluchów czuje się dobrze. Dziś już stanęła na nogi. Jak powiedział prof. Lauterbach, "już dziś we wtorek jest w pełni spionizowana, odwiedziła swoje dzieci". Kierownik oddziału neonatologii tłumaczy, że teraz maluchy czeka kilkunastotygodniowy pobyt w szpitalu. Jak mówi, "mamy nie można zostawić samej. Trzeba jej pomóc". Choć noworodki natychmiast trafiły do inkubatorów, mama mogła dotknąć jednego malca, który urodził się jako szósty i musiał chwilę poczekać na specjalistyczny sprzęt. Jak powiedział prof. Huras, szczęśliwe narodziny sześcioraczków, to sukces nie tylko jego zespołu i zespołu prof. Lauterbacha, ale przede wszystkim pacjentki. "Życzę każdemu kierownikowi kliniki takiej pacjentki, która tak rozsądnie podchodzi do swojego problemu i tak dobrze współpracuje. Nie bazuje na opowieściach z internetu, tylko faktycznie bazuje na naszych przedstawionych faktach i podejmujemy wspólnie decyzję" - zaznaczył w rozmowie z Polsat News. Oto imiona maluchów Na sześcioraczki czeka 2,5 letni brat. Jak podaje "Dzień Dobry TVN", szczęśliwi rodzice - pani Klaudia i pan Szymon - wybrali już imiona dla pociech: Filip, Tymon, Zosia, Kaja, Nela i Malwina. Babcia sześcioraczków i ich brata opowiedziała podczas konferencji prasowej w Szpitalu Uniwersyteckim o tym, jak rodzina przygotowywała chłopca na powitanie licznego rodzeństwa. - Mama spędziła w szpitalu przeszło miesiąc. Jej starszy syn często ją odwiedzał. Teraz są razem, bo i mama tęskniła za synkiem, i on za mamą - powiedziała babcia chłopca. - Dużo pracy czeka nas też potem, żeby wnuk nie czuł się odosobniony. Ale to zadania na później - stwierdziła. Teraz chłopiec cieszy się czasem z mamą. Rodzeństwa jeszcze nie widział. Według statystyk sześcioraczki rodzą się bardzo rzadko - raz na 4,7 miliarda ciąż na świecie. Taką ciążę trudno też doprowadzić do szczęśliwego finału. Prof. Huras podkreśla, że ciąża wieloracza trwająca 29. tygodni jest ewenementem na skalę światową.