Mężczyzna, który po kilku miesiącach od śmierci ojca zgłosił jego zaginięcie i przez cały czas pobierał jego rentę, został zatrzymany we wtorek w wyniku współpracy policjantów z Tarnowa i z tzw. wydziału X małopolskiej policji, zajmującego się analizą kryminalną. Jak informowała małopolska policja, Grzegorz J. o zaginięciu ojca zawiadomił tarnowską policję w sierpniu 2006 roku. Według jego relacji, ojciec wyszedł z domu w marcu i ślad po nim zaginął. Wersja ta wydała się policji mało prawdopodobna. Kiedy w listopadzie ZUS z powodu poszukiwań zaginionego zawiesił wypłacanie renty, do tarnowskiej policji nadszedł list, w którym autor, podający się za zaginionego, pisał, iż przebywa za granicą, a w Polsce we wszystkich sprawach reprezentuje go syn. Prosił, by rentę nadal wpłacać. We wtorek policjanci na polecenie Prokuratury Okręgowej w Tarnowie, prowadzącej śledztwo w tej sprawie, zatrzymali 51- letniego syna zaginionego. Przesłuchany przez policję mężczyzna przyznał się do spalenia zwłok ojca, pokazał miejsce, gdzie to zrobił, oraz miejsce na cmentarzu, gdzie ukrył szczątki. Wyjaśnił, że w marcu podczas prac na dachu ojciec spadł i zginął na miejscu, a on obawiając się podejrzeń o zabójstwo spalił i ukrył jego szczątki. Przesłuchany w prokuraturze Grzegorz J. podał więcej szczegółów. Według tych zeznań, ojciec zginął w styczniu, kiedy uderzył go niechcący metalową rurką podczas prac na dachu. Przyznał także, że pobierał jego rentę na podstawie sfałszowanego pełnomocnictwa. Prokuratura zarzuciła mu, że w nieustalonym dniu między grudniem 2005 a marcem 2006 zabił ojca i spalił jego zwłoki, i przez 10 miesięcy wyłudził blisko 16 tys. zł renty z ZUS oraz usiłował wyłudzić kolejne 2 tys. zł. Zdaniem prokuratury, za przyjęciem wersji zabójstwa przemawiają okoliczności sprawy i zachowanie samego podejrzanego, który przez długie miesiące zapewniał wszystkich, że ojciec wyjechał. Grzegorz J., który ma żonę i trójkę dzieci, został aresztowany na trzy miesiące.