Grupa Misjonarze Rytmu wystawia na płycie krakowskiego Rynku Głównego spektakl "Breakdance Show". To nie są improwizacje hobbystów, jakie można było zobaczyć w centrum miasta kilka lat temu. Przedstawienie to kawał tanecznej roboty. Nierówne traktowanie? "Sanho" mówi, że nie rozumie dlaczego strażnicy miejscy interweniowali w sprawie perkusji Misjonarzy Rytmu, a innym muzykom pozwalali grać. - Wolą nie użerać się z węgierskim harmonistą, z którym nie da się rozmawiać po polsku? - zastanawia się artysta. Strażnicy zwracali uwagę na perkusję, ale grzywnę Zygmunt musiał zapłacić z innego powodu. Oficjalnie stracił 200 zł, bo mata dla tancerzy nielegalnie zajmowała pas drogowy. Straż miejska zwykle nie wymaga od artystów ulicznych, żeby okazywali zezwolenie od zarządcy drogi. Tym razem było inaczej. Ukarani Misjonarze Rytmu w efekcie wystarali się o zezwolenie. Duży ma mieć papier Jak informuje "Sanho", wydał je wydział spraw administracyjnych. - Płacić nie musiałem. Poniosłem tylko koszty psychiczne, jakie wiążą się z wędrówką po urzędach - mówi artysta. Jak twierdzi Monika Chylaszek-Jarosz ze straży miejskiej, przypadek Misjonarzy nie oznacza zmian w stosunkach między artystami ulicznymi a funkcjonariuszami SM. Zasady pozostają takie same. Strażnicy zwykle nie będą domagać się legalizacji od mimów, muzyków, sztukmistrzów. Jednak jak podaje Chylaszek-Jarosz, nie można zająć dowolnie dużej powierzchni w centrum. - Pokazy w Rynku są atrakcją, służą miastu. Interweniujemy, gdy spektakle lub koncerty komuś przeszkadzają. Wspomniana grupa tancerzy korzystała z głośnych bębnów, były skargi. Widowisko rozrosło się do takich rozmiarów i zajęło taką powierzchnię płyty Rynku Głównego, że pojawiła się potrzeba zalegalizowania tak dużego przedsięwzięcia - stwierdza rzeczniczka SM. Straż miejska wymagała od tancerzy zezwolenia na zajmowanie pasa drogowego, choć inni występujący na ulicy działają bez takiego dokumentu. Łukasz Grzymalski lukasz.grzymalski@echomiasta.pl Jak nie kijem... Straż miejska nie podaje kryteriów oceny do jakiej powierzchni artysta jest mały, czyli pozwolenia na zajęcie pasa drogowego mieć nie musi, a od kiedy duży i dokument mieć powinien. Sprawa Misjonarzy pokazuje, że strażnicy mają uniwersalnego haka. Nie mogli wiele zdziałać w sprawie perkusji, więc znaleźli sposób z pozwoleniem. Teraz pozostałym występującym na Rynku pozostaje nadzieja, że nikt nie zechce się na nich skarżyć. Gdyby jednak do skarg doszło to funkcjonariusze, nawet nie mając innych podstaw do interwencji zawsze mogą uznać, że mim stojący na podwyższeniu, człowiek z akordeonem, czy facet żonglujący piłką zajmuje za dużo miejsca. Za dużo, czyli tyle ile uzna strażnik miejski. Rafał Wietoszko