Uszkodzony podczas ubiegłorocznych powodzi wał Wiślany w Kłokoczynie, w przysiółku Machaczki (gm. Czernichów w woj, małopolskim) spędza sen z oczu mieszkańcom. Został tylko prowizorycznie zabezpieczony, a ostatnie roztopy budzą niepokój, czy konstrukcja wytrzyma. Sołtys Jacek Rakoczy pisze pisma i prosi o zabezpieczenie terenu. - Wisła w tym miejscu zmieniła koryto. Brzegi są uszkodzone, obszar między rzeką, a wałem jest zrujnowany. Woda niemal ociera się o wał. Sytuacja jest niebezpieczna - przyznaje Marian Paszcza, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Starostwa Powiatowego w Krakowie. Dramatyczna walka o utrzymanie wału W maju ubiegłego roku w tym miejscu rozgrywała się dramatyczna walka o utrzymanie wału. Setki ludzi: mieszkańcy, strażacy, urzędnicy, wojsko - wszyscy zabiegali o to, by Wisła nie zalała Kłokoczyna i Rusocic. Ogłoszono alarm, w nocy zaczęła się ewakuacja ludzi. A na wałach nie ustawała praca. Wielkim wysiłkiem zostały one jednak obronione i to dwukrotnie. Wyrwę, którą zrobiła woda, zatkano 55 tysiącami worków z piaskiem. Wójt Czernichowa Szymon Łytek, który był tam nieustannie zaznacza, że jedyne, co zarządcy wału zrobili, to umocnili nieco podstawę w miejscu wyrwy. - Wprawdzie po majowej powodzi wysypano tam tysiące ton gruzu, ale to kropla w morzu potrzeb. Woda znów się wdziera i podmywa wał kilka metrów dalej. Widzieliśmy to już podczas powodzi sierpniowo-wrześniowej - przypomina wójt. Woda znowu zaczęła się wdzierać Krzysztof Sury z Urzędu Gminy Czernichów wciąż kontroluje sytuację na wałach. - Teren międzywala jest zdewastowany. Widać jak woda wdziera się lejem pod wał. Obawiam się, że jeśli przy roztopach woda się podniesie, wiry zaczną dalej drążyć. Podsypanych kamieni nie ruszą, ale będą uszkadzały wał za wyrwą. Wszystko dlatego, że brzeg rzeki jest uszkodzony. Naniosło kamieni, korzeni i piasku, powstała góra, więc woda się odbija i płynie w kierunku wału. Bez umocnienia brzegu i rekultywacji terenu przy korycie Wisły nie będzie sensu poprawiać wału, bo woda podmyje go znowu i wszystko spadnie do wyrwy - mówi Sury. Władze gminy, powiatu oraz sołtys Kłokoczyna naciskają na zarządców wału i rzeki, by szybko zabezpieczali uszkodzenia. Za wały odpowiedzialny jest Małopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie, a za Wisłę na tym odcinku i teren między jej brzegiem a wałem odpowiada Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie. Brakuje decyzji i pieniędzy, strach rośnie Mieszkańcy obawiają się, że kolejnych powodzi to miejsce nie wytrzyma. Sołtys Kłokoczyna Jacek Rakoczy denerwuje się, że nie ma decyzji i pieniędzy na naprawę wału. - Nic konkretnego nie zrobili od maja tamtego roku. Żyjemy w strachu przy uszkodzonym wale. Jeśli teraz przyjdzie wysoka woda i podmyje wał, to dwie wioski Kłokoczyn i Rusocice zaleje całkowicie. Specjaliści wyliczają, że u nas w woda może sięgać trzech metrów - załamuje ręce Rakoczy. - Po powodzi były spotkania na wałach, obietnice zabezpieczenia, ale na tym się skończyło. Nie przyjmujemy do wiadomości, że nie ma na to pieniędzy. Piszemy do nich pisma i czekamy na konkretne odpowiedzi: - Kiedy zabezpieczą wały i brzeg rzeki? - akcentuje sołtys. Małopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie pod naciskiem mieszkańców, władz gminy i starostwa, zlecił w ubiegłym roku wykonanie dokumentacji odbudowy i rekonstrukcji wału. Pracownicy tej instytucji potwierdzali na spotkaniach z wojewódzkim zarządem kryzysowym, że mają w planach odbudową wałów. - Gorzej jest z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej w Krakowie, bo jeszcze w październiku nie ujmowali w swoich planach rekonstrukcji brzegów i wielu hektarów terenów międzywala w Kłokoczynie. A bez tego odbudowa wałów nie przyniesie efektu - zaznacza Marian Paszcza. Dlatego powiat naciskał na RZGW, żeby szukał pieniędzy na zabezpieczenia w Kłokoczynie. W gminie Czernichów znają już pierwsze szacunkowe koszty odbudowy i rekonstrukcji wałów oraz terenu między nimi aż po brzeg Wisły. - Sama rekultywacja terenu międzywala jest szacowana na 18,5 mln zł. Natomiast odbudowa wału może pochłonąć od 5 do 6 mln zł. Do tego na śluzę w Kamieniu potrzeba 0,5 mln zł - wylicza Józef Gibek, kierownik Wydziału Inwestycji w czernichowskim urzędzie. Te kwoty przerażają władze gminy, które pytają, czy zarządcy rzeki i wałów będą mieli tyle pieniędzy? Czy przeznaczą około 25 mln zł na miejsce, gdzie ludzie, z wielkim trudem, ale jednak obronili wioski przed zalaniem? Wójt Szymon Łytek wylicza jeszcze, że trzeba także zdobyć pieniądze na zabezpieczenie innych śluz odprowadzających wodę do Wisły: w Kłokoczynie, w Czernichowie w rejonie szkoły rolniczej oraz w Wołowicach przy potoku Stracha. Barbara Ciryt barbara.ciryt@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej: Bogate partie, tanie lokale W urzędzie nie będzie zwolnień Bombardowane archiwum